Pobudka, idę na czczo na pobranie krwi. Spożyty banan pokrzepia mnie trochę i w kierunku biura ruszam z Nowego Kleparza na piechotę. Szkoda takiego pięknego poranka na tramwaj, tak rzadko odwiedzam centrum od strony ulicy Długiej.
Poranek piękny, ale czuję się jakoś niespecjalnie. Dalej głodny? Weltschmerz? Nie mam pojęcia, ale krok jakby mniej energiczny niż zwykle, a uśmiech na twarzy pewnie ledwo widać. Dochodzę do Sławkowskiej, skręcam w Pijarską, a później we Floriańską. Nagle obok Coffee Heaven dostrzegam znajomą sylwetkę.
(więcej…)