Jeśli miałbym w jednym słowie streścić mój największy problem, powiedziałbym: bezsensowne spinanie się, że czegoś nie zrobię, nie zdążę, zapomnę, albo zrobię nie dość doskonale. Znalazłem obiecujące remedium – ale nie sądziłem, że aż tak ciężko będzie z niego skorzystać.
Igor kontra wulkan
Kilka tygodni temu około 20 turystów zginęło, gdy nieczynny od dawna wulkan nieoczekiwanie się uaktywnił. Prawdopodobieństwo, że inny, nie-tak-znowu-odległy, również wybuchnie, jest pewnie niewielkie. Japończycy jednak, jako przezorny naród, postanowili utrudnić dojście na kilka z nich, w tym na znajdujący się na naszej drodze Kusatsu-Shirane. Nie docenili naszej determinacji.
Bezsenność w Tokio
Pierwszy dzień. Ciało w trybie jet-lag-zombie, ale my twardy łazimy po mieście. Na kwaterze zamiast o ósmej jesteśmy przed północą. Coś na ząb, prysznic i dylemat: opublikować wpis powstały w samolocie, zgrywać zdjęcia i odsiać te najsłabsze, czy iść spać? Sen to naturalny wybór, ale wtedy nazajutrz do tych, niezrealizowanych spraw dołączą kolejne. Serce zaczyna bić szybciej… Cholera, już wiem, że nie zasnę!
Lepsza wersja siebie, z Tokio w tle
Sporo ostatnio myślałem nad swoim życiem, wartościami, przyszłością, a przy okazji nad blogiem. Minął rok mojego publicznego dramatopisarstwa. Gdzieś między szlifowaniem stylu, polerowaniem strony i zdobywaniem kolejnych czytelników, myślałem nad formułą tego, co tutaj robię. Zdaje się, że pedałując kilka dni temu w deszczu po bulwarach wiślanych – znalazłem.