Dwa miesiące temu ogłosiłem urbi et orbi „rezygnację z siłowni”. Rezygnację, czyli zamianę pocenia się cztery razy w tygodniu po 90 minut, na rzecz dwóch krótkich, intensywnych 20-minutowych treningów. Wszystko z troski o rozwój duchowy, na który wiecznie brakowało czasu i energii. Tak więc spędzanie na siłowni 85% czasu mniej po 65 dniach sprawiło że…
Wiesz, nazajutrz po bieganiu jestem strasznie zmęczona, co robić?
Uroczy wieczór we dwoje, Przystań na chwilę nad Wisłą, rozmowy o życiu. A tu takie pytanie! Myślałem, że ktoś w końcu dostrzegł we mnie interesującą osobę, a nie tylko uniwersalny punkt informacyjny ds. project managementu, odżywiania oraz fitness! Potem pomyślałem, że byłby to całkiem niezły suplement do opowieści o o chi running. Dziś więc o tym, jak nie zdychać w dzień po treningu, oraz jak powoli, ale konsekwentnie robić postępy.
Chi Running: bieganie bez bólu kolan
Nie narzekałem nigdy na jakieś wielkie problemy z kolanami. Miałem dokładnie takie jak wszyscy – po drugim kilometrze zaczynało ćmić lewe, po czwartym zmieniało je prawe, a po szóstym odzywały się oba na raz. Zgłębiałem tajniki prawidłowej techniki i eksperymentowałem – bez skutku. W końcu skonstatowałem, że tak już po prostu musi być. Otóż wcale nie musi.
Wielki eksperyment, czyli olewam siłownię, prawie
Gdyby pół roku temu ktoś powiedział mi, że to napiszę – wyśmiałbym go i pobił przepychaczką do wanny. Ja, entuzjasta ruchu i tężyzny fizycznej, doszedłem do wniosku, że treningi zajmują mi zbyt dużo czasu! Tak oto jestem gotowy do rozpoczęcia eksperymentu – ultra-kompaktowego planu treningowego, mającego pozwolić mi wyłącznie zachować formę.
Dawno się tak nie bałem.