Opuszczamu Dolinę Śmierci. W ciągu pierwszych 150 mil spotykamy najwyżej dziesięć innych pojazdów, a jeden, jedyny raz zdarza się skromny zajeździk. Poza tym czarna jak smoła noc i droga wijąca fantastyczne serpentyny.
Gorgoroth na żywo, czyli Death Valley
Tego nie da się opisać słowami. Siłą musimy powstrzymywać się, aby co chwilę nie zatrzymywać się na zdjęcia. Przeżywam to samo, co na “Top of the Rock”. Marsjański, odrealniony krajobraz. Granice absurdu osiągamy napotykając na… węgierski gang harleyowców.
Kierunek: Mordor, czyli przez pustynie Mojave (częściowo zamkniętą)
Opuszczamy Vegas, kierunek – Dolina Śmierci. W mediach trąbią o „government shutdown”. Wyniku sporu o forsowany przez Barracka Obamę program powszechnej opieki zdrowotnej. Jedną z jego konsekwencji ma być zamknięcie wszystkich parków narodowych i innych obiektów turystycznych utrzymywanych z budżetu federalnego. Wygląda więc, że nie zobaczymy Yosemite, ani nawet Alcatraz! Po krótkiej debacie dochodzimy do wniosku, że skoro przez Dolinę Śmierci prowadzi stanowa droga, to musi się przez nią dać chociaż przejechać. Oby.
Zostawić Las Vegas (2/2): The REAL, vintage Vegas
Honor Vegas uratował Erik, przewodnik ze spływu po Kolorado. Wysłuchawszy – bez zdziwienia – moich dotychczasowych wrażen, pokiwał tylko głową i polecił wyprawę na Fremont Street, do prawdziwego, starego Vegas.