Pobudka o 08:30, czas ruszać na północ w kierunku San Francisco, skąd za niecały tydzień odlatujemy do Polski. Dzisiaj czeka nas przejazd California State Route One sławną z niezapomnianych widoków. No… to zobaczymy.
Jogging przez Venice Beach, czyli mówię jak jest w Beverly Hills
Po terminatorskim początku, przejechaliśmy z Bartkiem przez Beverly Hills i Santa Monica. Malowniczo, ale nic spektakularnego. Wrażenia z kilkunastu godzin w L.A. mam bardzo pozytywne. Z jednym, gigantycznym minusem – miasto kompletnie nie nadaje się do zamieszkania dla kogoś takiego jak ja. Bez prawa jazdy i z organiczną niechęcią do dojeżdżania do pracy, sklepu, szkoły. Ciągnąca się bez końca niska, rzadka zabudowa, szczątkowo rozwinięte metro i gigantyczne korki składają się na komunikacyjny koszmar.
Los Angeles, Year 2029, wróć, 2013
Kierunek: Los Angeles
Opuszczamy Mojave, oglądając je za dnia. To najwyraźniej jakiś węzeł komunikacyjny. Liczne składy kolejowe, lotnisko, ciężarówki, a do tego same motele i fast-foody. Ciekawe, czy ma to związek z dużym poligonem, który mijaliśmy w nocy (nic nie było widać). O i jaka wielka farma wiatrowa. To ona wczoraj po zmroku wprawiła mnie w takie osłupienie.