Kończę serię. W mózgu pojawiają się kolejne elementy listy kontrolnej: łopatki razem – check, kolana lekko ugięte – check, łokcie wysunięte do przodu – check. Zwarty i gotowy na te dwa-trzy ostatnie powtórzenia. Wiem, że zaboli. Wiem, że jeśli się uda (uda się!), to przez kilkanaście minut banan nie zejdzie mi z twarzy.
Wtem, kątem oka, dostrzegam jego. Widzę go pierwszy raz na oczy, lecz wiem, co za chwilę zrobi. O nie! Jeszcze walczę, ale kompletnie tracę koncentrację, sztanga ucieka gdzieś bezwładnie na boki. Cholera. A on, już się zbliża…