Przemierzam lotnisko we Frankfurcie, podziwiając sekcję non-EU, w której dotychczas byłem chyba tylko raz w drodze do Dubaju. Podobnie, jak przy każdej wizycie, bardzo mi się tu wszystko podoba. Takie czyste, poukładane i działające jak w zegarku.
Nie spieszę się. podśpiewuję do sączącej się ze słuchawek muzyki i końcu, po około pół godziny – port lotniczy Frankfurt jest naprawdę duży – docieram pod Gate Z19. Dostrzegam Bartka. Witamy się radośnie, ale nie dane jest mi nawet usiąść, bo nagle słyszę z głośnika niewyraźne:
Bleblebleble… Igor Mroz… bleblebleble.