Jak bardzo jej rozwlekłość utrudnia podanie najważniejszych rzeczy dla kumatej większości, jak bardzo finalna ilość treści zniechęca tę większość do zapoznania się z tematem?
Czasami latami wykonujemy jakieś zadanie, czytamy o dobrych praktykach, szkolimy się, a jednak pewne oczywistości po prostu do nas nie trafiają. Bywa, że mijają lata nim dotrze to do nas „naprawdę”. Dla mnie, mimo wyrytej w mózgu mantry less is more, dopiero wczoraj natężenia promieniowania kosmicznego okazała się odpowiednią, by dotarł do mnie jeden z najważniejszych aspektów tej zasady.
Tworząc instrukcję, artykuł, email informacyjny większość z nas podświadomie stara się wyjaśnić wszystkie niejasności i niuanse. Słowem: ze szczegółami, jak chłop krowie na granicy.
Dlaczego komunikujemy zbyt rozwlekle?
Ponieważ zakładamy, że wśród odbiorców znajdzie się znaczący odsetek osób inteligentnych inaczej, mających trudności z łączeniem kropek i kojarzeniem faktów. To dla nich te szczegółowe wyjaśnienia krok po kroku. Inni dali by sobie radę bez nich.
Teraz – piszę tu do tych łączących kropki z łatwością – przeczytaj poniższe punkty trzy razy, a potem idź pod prysznic i przemyśl je sobie:
- ile czasu i wysiłku kosztuje stworzenie takiej „łopatologicznej” komunikacji?
- jak bardzo jej rozwlekłość utrudnia podanie najważniejszych rzeczy dla kumatej większości, jak bardzo finalna ilość treści zniechęca tę większość do zapoznania się z tematem?
- ile spośród osób, do których kierujesz komunikację jest inteligentna inaczej? Jeśli więcej niż 25% – może warto pomyśleć o zmianach w twoim życiu?
- jak często ci inteligentni inaczej i tak w ogóle nie zapoznają się z twoim komunikatem? Ile razy otrzymujesz i tak pytanie o coś komunikowanego wcześniej boldem i na czerwono?
- czy warto?
Dziękuję.
p.s. wpis sponsorowany przez osobę, która mimo czterokrotnego odesłania na stronę, której pełny zrzut ekranu poniżej, zalewała mnie pytaniami. Aż po owo finałowe – to, które spowodowało moje olśnienie. A brzmiało ono „Do kiedy zbieramy dary?”.