Raz na jakiś czas organizuję w firmie, z którą mam kontrakt tzw. Biohazard Trip. Ludzie przynoszą do pracy wszystkie „problematyczne” śmieci jakie mają po strychach i szafach, a my je później wywozimy w odpowiednie miejsce, którym w Krakowie jest punkt zbiórki odpadów Lamusownia. Zwykle udaje się obrócić w godzinę, a radości jest co niemiara – na przykład rzucanie oponami do celu w wielkim, przeznaczonym na nie kontenerze. Dzisiaj zaś pobiliśmy rekord wagi.
180 kg! Większość stanowiły archiwalne roczniki rozmaitych gazet komputerowych, ale nie tylko. W zestawie mieliśmy też resztki farb, dziesiątki baterii, żarówek, UPS, drukarkę, telewizor. Radość z wdrapywania się na kontenery oraz przypadkowej, nieautoryzowanej wizyty w punkcie składu odpadów niebezpiecznych: bezcenna.
No! to teraz idź i zrób tak u siebie w pracy. To nie takie trudne!