antykruchość w życiu i w biznesie

Pocztówki z NYC

Plany były wielkie – podczas wizyty w NYC koniecznie chciałem zajrzeć do Bronxu i Queens, jako do osławionych (uściski dla Lotty) niebezpiecznych dzielnic.Oczywiście zabrakło czasu. Niemniej w ramach namiastki postanowiłem odwiedzić choć jedno miejsce, na dźwięk nazwy którego rodzina machała rękami i z całych sił wizytę odradzała – Harlem. Koniec końców na Harlemie oczywiście się nie skończyło.

Już w metrze w kierunku 125 ulicy skład etniczny wskazywał, że będzie trochę inaczej niż w innych częściach Manhattanu. Zgodnie z opiniami zasłyszanymi od nowojorczyków, klimat tej dzielnicy jest specyficzny. Co go tworzy? Niższa zabudowa, więcej “życia” dzieje się na ulicy, napotkane co chwile rozmaite (najczęściej odmiany baptyzmu) kościoły no i przede wszystkim kolor skóry, który dominuje na ulicy. Naturalnie, zgodnie z przewidywaniem, ani razu nie czuliśmy się zagrożeni.

Harlem 02 Harlem 06

W zupełnie nieplanowany sposób na naszej drodze znalazł się też Uniwersytet Columbia oraz Katedra Świętego Jana. I jak nie jestem fanem zwiedzania kościołów, bo wszystkie wydają mi się takie same, tak to miejsce zdobyło mnie (ależ to zabrzmi) nienachalnym monumentalizmem i minimalistycznie urządzonym wnętrzem.

Colombia University 01 Colombia University 03Cathedral of Saint John the Divine 01 Cathedral of Saint John the Divine 05

Z Harlemu, kieruję się do Museum of Modern Art, w którym poza „Trwałością Pamięci, czy „Pannami z Awinionu” podziwiam i dokumentuję z niedowierzaniem lemingopodobne zachowania pozostałych odwiedzających. Regeneruję się siedząc na schodach na rogu piątej alei i 53 ulicy i spożywając późny obiad (sponsorowany przez nowojorskie bajgle i stek made for MTV). Widok serca Nowego Jorku w godzinach szczytu jest niesamowity.

Manhattan 19

SoHo, czyli SOuth of HOuston Street. weźcie krakowski Kazimierz, dodajcie trochę Luksusowych (przez duże “L”) sklepów i całość podnieście do potęgi 3. Ładne, ale nieco przelansowane miejsce. Cóż – gentryfikacja.

Manhattan, SoHo

W Little Italy trafiłem akurat na jakiś festyn. Panorama ulicy przypominała więc nieco sceny z Ojca Chrzestnego. Obowiązkowo zjadłem kawałek bardzo dobrej (włoskiej czy nowojorskiej?) pizzy w małej lokalnej knajpce. Malownicze miejsce, z małym zastrzeżeniem co do jego autentyczności. Sęk bowiem w tym, że nie usłyszałem tam choćby kilku pełnych zdań po włosku.

Manhattan, Little Italy 03

Manhattan, Little Italy 02

Nie miałem natomiast żadnych wątpliwości co do autentyczności Chinatown. Po przekroczeniu ulicy będącej granicą z Little Italy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki 97% przechodniów było Chińczykami. Wszystkie napisy i neony wokoło – po chińsku, a oferowane w sklepikach towary i usługi czasami bardzo śmierdząco dawały wyraz swojej egzotyce.

Manhattan, Chinatown 01 Manhattan, Chinatown 02

Wielki finał wieczoru ma miejsce już po drugiej stronie East River, w Brooklynie – odwiedzam okolicę o wdzięcznej nazwie DUMBO (Down Under Manhattan Bridge). Obecny wygląd tego miejsca dzielnicy jest efektem jednego z “projects”, czyli uruchamianych przez miasto Nowy Jork przedsięwzięć rewitalizacyjnych dla zaniedbanych i opuszczonych dzielnic. Tak chyba musiało wyglądać kiedyś SoHo – alternatywnie, schludnie, zachęcająco – zdecydowanie bez zadęcia i przerostu lansu. Nie samo DUMBO jednak, tylko nabrzeżny park przy Empire Fulton Ferry był tym wspomnianym wcześniej wielkim finałem. Nareszcie znalazłem swój wymarzony punkt widokowy na Manhattan! I jak znalazłem tak siadłem i gapiłem się przez godzinę. Co tam powrót i pakowanie, zrobię to rano!

Brooklyn_17 Brooklyn_18

 

antykruchość w życiu i w biznesie