Wszystkie ostatnie zmiany wprowadziłem m.in. dlatego, że chciałem opublikować tu czasem coś z zupełnie innej beczki. Tak jak dziś – ciekawostki z książki o mocno nietypowej tematyce. Zero samorozwoju, maksimum treści. Żołądkowej.
Polski tytuł książki, z której wyjątki przedstawiam to „Jelita – najbardziej fascynujący organ naszego ciała”. To (nomen-omen) lekkostrawne podsumowanie najnowszych badań związanych z funkcjonowaniem naszego układu pokarmowego. Autorka słusznie zauważa, że – prawdopodobnie ze względu na wątpliwą romantykę tematu – był on dotychczas traktowany przez naukę i szeroką publiczność lekko po macoszemu i uważa, że pora to zmienić.
Tyle tytułem wstępu, a teraz zapraszam na podróż w owe tajemnicze rejony naszych organizmów:
- W krajach, gdzie nie siedzi się na tradycyjnym sedesie hemoroidy prawie nie występują. Wydaje się, że powoduje je kiepska pozycja, która w dodatku nie sprzyja pełnemu wypróżnieniu, a także dłuższe i częstsze sesje, które może by takie nie były, gdyby na tronie nie było nam tak wygodnie. Aby poprawić tę sytuację, nie musimy wcale od razu wykonywać akrobacji! W trakcie grubszej sprawy autorka radzi nam podłożyć pod nogi niewielki stołeczek i lekko pochylić ciało do przodu. Testowałem – stopy na palcach też dają radę.
- Ślina ma silne właściwości dezynfekcyjne i dzięki temu m.in. utrzymuje pod kontrolą populacje bakterii w naszej jamie ustnej. W nocy jej wydzielanie drastycznie spada i właśnie dlatego zaleca się (pozornie – przynajmniej dla mnie – bezsensownie) mycie zębów zarówno wieczorem i rano. Wieczorem zmniejsza to populację bakterii przed ich ulubionym świętem, a rano pozwala oczyścić pobojowisko po ich nocnej imprezie.
- Żołądek znajduje się o wiele wyżej niż nam się wydaje. Ma początek tuż pod lewym sutkiem, a kończy się niedużo poniżej żeber po prawej stronie. Większość bólów i dolegliwości, o które go oskarżamy, ma tak naprawdę miejsce w jelitach. Nie jest też wcale zbudowany symetrycznie – ma nerkowaty kształt i jest dużo większy po naszej lewej stronie. Dlatego jeśli cierpisz w nocy na wzdęcie i leżysz na prawej stronie – obróć się, a ucisk powinien przyspieszyć pozbycie się gazów.
- Najnowsze badania wskazują, że wyrostek robaczkowy wcale nie jest zbędnym narządem! To rezerwuar, schronienie dla najbardziej pożytecznych bakterii, które zamieszkują nasze jelita. Odradzają się stamtąd po ciężkich infekcjach, kuracjach antybiotykowych etc.
- Krew, która przepływa przez naczynia położone w ostatnich centymetrach jelita grubego (czyli wiecie gdzie), nie przechodzi oczyszczania w wątrobie (jak ta z reszty naczyń położonych “wcześniej”) przed dostaniem się do krwiobiegu. Stąd taka efektywność wtykanych tam czopków.
- Cukier, węglowodany proste to jedyne substancje, które nasze ciało jest w stanie przerobić na tłuszcz praktycznie bez wysiłku. Stąd ich nadmiar w posiłku błyskawicznie ląduje w boczkach.
- Istnieją badania sugerujące, by nie spożywać więcej niż 50g fruktozy dziennie. Może to powodować zjawiska takie, jak wahania nastroju, niekontrolowane napady głodu, a nawet upośledzać funkcje wątroby. Pięćdziesiąt gram to 5-6 jabłek, albo 7-8 bananów. Sporo, ale dla wielbicieli owoców (jak ja) to bardzo łatwo przekraczalna granica.
- Podobnie, jak z fruktozą: warto rozważyć ograniczenie (rozsądne ograniczenie, a nie eliminację!) glutenu oraz nabiału. Wielu z nas nie ma na te produkty typowej, ostrej nietolerancji, ale ich okresowy nadmiar może powodować lekkie, praktycznie bezobjawowe (patrz niżej) stany zapalne wpływające na nasze łaknienie, tuszę, samopoczucie.
- Ludzie z Zespołem Gilberta (10% populacji, w tym ja), czyli nadmiarem bilirubiny we krwi powinni unikać paracetamolu i Apapu.
- System nerwowy naszego układu trawiennego jest o wiele bardziej skomplikowany i rozwinięty, niż mogłoby się wydawać. Badania trwają, ale wydaje się że “motylki w brzuchu” i “ściskanie w dołku” to o wiele więcej, niż dotychczas sądzono. Siatka nerwowa naszego systemu pokarmowego jest także wyjątkowo autonomiczna. Jeśli połączenia pomiędzy nią a mózgiem zostałoby przerwane, doskonale da sobie radę samodzielnie. Czego nie można powiedzieć np. o płucach.
- Ważną funkcją układu trawiennego jest okresowe czyszczenie zwieracza blokującego przejście z żołądka do jelita cienkiego. Odbywa się ono jednak wyłącznie wtedy, kiedy ta okolica jest pusta. Dlatego nie jest zalecane ciągłe pojadanie – żołądek nie ma czasu na auto-higienę. Sensowną przerwą, którą warto mu od czasu do czasu dać wydaje się 5 godzin bez jedzenia (noc się nie liczy).
- Pokarm wchłaniany w jelicie cienkim rozkładany jest tam przez rozmaite enzymy. Wszystko, czemu nie dadzą rady idzie do jelita grubego, gdzie z kolei dalej pracują nad tym bakterie, które mają absolutnie kluczowe znaczenie dla naszego zdrowia i funkcjonowania organizmu. Gdyby zebrać i zważyć je wszystkie, wyszło by tego ponad… dwa kilo!
- Dlaczego, kiedy występuje naturalny odruch wymiotny, całość rozpoczyna się m.in. intensywnym wydzielaniem śliny? Ma ona chronić nasze zęby przed kwaśnym działaniem udających się w drogę powrotną resztek. Generalnie nasze ciało ma sprytny system, który chroni je podczas naturalnie występujących wymiotów. Niestety nie działa on, gdy pchamy sobie do gardła dwa palce, dlatego odradza się stosowanie tej metody m.in. ze względu na ryzyko dostania się wymiocin do płuc i poważnego podrażnienia przełyku.
- Po raz wtóry podkreślono mi, że posiłki powinno spożywać się powoli, będąc zrelaksowanym i w przyjaznym otoczeniu. Czyli moja korporacyjna zasada “zakaz gadania o pracy przy szamie” nie była wcale taka głupia.
- Kefir jest lepszy niż jogurt! Między innymi ze względu na to, że zawiera przewagę prawoskrętnych izomerów kwasu mlekowego (nieźle brzmi). Większość jogurtów ma więcej tych lewych, które dla naszego organizmu są… lewe. Więcej w tym tekście. Ja, pamiętając spory masło kontra margaryna, pozostaję umiarkowanie sceptyczny.
- Po raz kolejny potwierdza się, że kaloria z tabeli kalorycznej nie równa się kalorii, którą przyswoi nasz organizm. Poza rodzajem pożywienia (banan będzie mniej tuczący od czekolady), sporo wydaje się zależeć od typu bakterii zasiedlających nasze jelito oraz ich różnorodności. Otyli wydają się mieć mniej bogatą florę bakteryjną, co niestety najczęściej oznacza przewagę tych żyjątek, które dostarczają im więcej (np. trawiąc dokładniej) i mniej szczęśliwego rodzaju (forma, w jakiej trafia to do krwiobiegu) paliwa.
- To wcale nie oznacza, że każdy puszysty może radośnie zwalić wszystko na genetykę i małych, jelitowych przyjaciół. Jednym z najczęstszych powodów ubogiej flory bakteryjnej jest permanentne zapalenie jelit o przebiegu na tyle lekkim, że nie powoduje widocznych symptomów. Typową zaś przyczyną takiego zapalenia jest… no oczywiście, że kiepski skład naszej diety (nadmiar glutenu, nabiału, złych tłuszczy)!
- Istnieje nawet szalona teoria, że część spośród bakterii z naszych jelit jest w stanie wydzielać substancje wpływające na nasze samopoczucie. Na przykład pozytywnie, jeśli tylko dostarczymy im określonego rodzaju pożywienia. To może być przyczyną drobnych, niewinnych uzależnień pokarmowych, których można pozbyć się odstawiając konkretny rodzaj pożywienia na dłuższy czas. Do momentu aż populacja jego wielbicieli zmniejszy się, albo zaniknie zupełnie.
- Salmonella to najczęściej spotykana spośród bakterii mogących spowodować u nas poważne zatrucia. Uwielbia drób i relatywnie często zdarza się, że skażone nią produkty lądują w sprzedaży. Stąd właśnie zalecenia odnośnie mycia jajek w skorupkach, osobnych desek i noży do krojenia mięsa, dokładnego mycia rąk po kontakcie z surowizną oraz uważania na niedosmażone kotlety z piersi kurczaka.
- Odkrycie istnienia bakterii ponad 130 lat temu skutkowało w Europie m.in. szeregiem społecznych kampanii mających na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się chorób. Piętnowano plucie na ulicy, bliskie kontakty cielesne, używanie wspólnych ręczników. Część z tego (np. relatywnie większy dystans przestrzeni osobistej, de facto bezsensowna z naukowego punktu widzenia awersja do współdzielenia szczoteczki do zębów) zostało nam do dzisiaj.
- Gąbka kuchenna to prawdziwa wylęgarnia bakterii. Powinna być używana tylko do zmywania najgorszego brudu, a naczynia po kontakcie z nią powinno się dokładnie spłukać. To samo dotyczy ręczników kuchennych jeśli nie damy im przeschnąć. Niech żyją zmywarki i suszarki do naczyń!
- Faszerowanie się antybiotykami to zły pomysł – to wiedzą chyba już wszyscy. Ale co z chorującymi małymi dziećmi? Istnieje coś takiego jak testy prokalcytoniny pomagające zdiagnozować, czy mamy do czynienia z infekcją wirusową (antybiotyk nie ma sensu), czy bakteryjną (można próbować).
- Jednym z argumentów za organicznym mięsem jest fakt, że zwierzęta które go dostarczają, nie są szprycowane antybiotykami. Te, trafiając do naszego organizmu wraz ze sprzedawanym w większości sklepów mięsem, powodują uodparnianie się bakterii i poważny problem, kiedy faktycznie przyjdzie potrzeba użyć antybiotyku przeciw jakiejś zagrażającej życiu infekcji. Zastanawiam się tylko, czy warto zawracać sobie głowę, bo patrząc na mój niegdysiejszy okres robienie masy i ilość pochłoniętych wtedy kurczaków z promocji – na wszystko pewnie jestem już dawno uodporniony.
- Jednymi z pożyteczniejszych bakterii przyjmowanych wraz z pożywieniem, były te odpowiedzialne za kiszenie kapusty, fermentacje jogurtowe itd. Czyli związane z tradycyjnymi formami przedłużania przydatności do spożycia naszej żywności. Niestety we współczesnych produktach tego typu bardzo rzadko znajdziemy oryginalne, różnorodne kultury przyjaznych mikrobów. Najczęściej są to jednorodne, wyselekcjonowane zespoły bakterii, najkorzystniejsze z punktu widzenia efektywności i standaryzacji procesu produkcji, a nie jelit konsumenta. Ukiś sobie kapustę samemu!
Tyle! Oczywiście wszystko, co opisałem wyżej jest wciąż zbadane relatywnie słabo. Na nasze nawyki żywieniowe oraz jelitową faunę, nakłada się skomplikowana siatka hormonów, genetyki i wielu innych rozmaitych znanych i nieznanych czynników. Przeszczep kupy (są takie rzeczy!) od szczupłego i zdrowego kolegi celem schudnięcia i poprawy samopoczucia może nie być pierwszą rzeczą, za którą warto się brać. Lepiej rozważyć bardziej sprawdzone sposoby.
I jak? Ciekawe? Dajcie znać, jak taka forma tekstu przypadła wam do gustu!