Jak zostać bogaczem; wyłupywanie oczu łyżeczką; o zgubnych (i mniej) nawykach; proza krakowskiego ulicznego nagabywacza; amerykańskie biografie i coś o empatii. Obiecany przegląd moich majowych lektur.
Kiedy na koniec zeszłego miesiąca zrobiłem czytelnicze podsumowanie, dosłownie opadła mi szczęka. Doliczyłem się dziewiętnastu sztuk! I tylko trzy, może cztery razy częściowo oszukałem, kartkując drugą połowę słabszej książki. Resztę łyknąłem uczciwie od deski do deski!
Jedyne sensowne wyjaśnienie tego niespodzianego sukcesu to fakt, że mając (dzięki szczęśliwemu splotowi okoliczności) na liczniku cztery książki już w chwilę po zakończeniu majowego weekendu, pomyślałem „czytanie dużo jest jednak możliwe” i dalej poszło już jakby samo.
A teraz, aby nie przedłużać.
Raport mola książkowego 05/2016
Pogrubioną czcionką tytuły, które polecam szczególnie.
- (1 i 2) Tomasz Tomczyk (vel Kominek): Blog i Blogger. Przystępując do zeszłomiesięcznych blogowych rewolucji, po raz wtóry sięgnąłem do najlepszych dostępnych na naszym rynku poradników dla internetowych pisarzy. I, jak podczas każdej lektury książek Kominka, udało mi się pomiędzy samozachwytem autora oraz radami rodem z podręczników dla akwizytorów, znaleźć coś, co bardzo pomogło mi w moim blogowym projekcie.
- (3) MJ DeMarco: The Millionaire Fastlane. Ten poradnik dla przyszłych bogaczy, mimo odpustowego tytułu i otoczki marketingowej, bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Sporo życiowych i skłaniających do konkretnych działań porad. A w ramach premii – wiarygodności autora nie podkopuje fakt, że przy okazji próbuje sprzedać ci serię książek i seminariów.
- (4) Tony Robbins: MONEY Master the Game. Tak, wiem kim jest Tony Robbins. Tak, wiem że zarabia właśnie głównie na sprzedaży seminariów, których głównym efektem jest to, że chcesz zapisać się na kolejne. Ale jedno trzeba mu przyznać – sprzedaż idzie mu znakomicie i chyba właśnie z powodu genialnego marketingu, dałem namówić się na tę książkę. Niestety. Zero wartości, zbiór truizmów, uproszczeń i jedna wielka strata czasu.
- (5) Ray Dalio: Principles. Ciekawy człowiek, o którym przeczytałem właśnie u Robbinsa. Principles reklamowano jako ciekawe i inspirujące podsumowanie zasad, jakimi ten całkiem udany biznesmen kieruje się w życiu prywatnym i zawodowym. W praktyce zaś lektura okazała się kolejnym potwierdzeniem tego, iż fakt że ktoś osiągnął zawodowy sukces, nie znaczy wcale, że nie może reprezentować poziomu dojrzałości czternastolatka. Z rozbuchanym ego w pakiecie.
- (6) Jerzy Kosiński: Malowany ptak. Polecana i nagradzana powieść okazała się gniotem większym nawet niż wynurzenia Dalio. Autor bez grosza finezji snuje płytką opowieść, która jest tylko pretekstem do epatowania brutalnością w stylu Tarantino (dziwie się, że Quentin jeszcze tego nie sfilmował). Już w pierwszych rozdziałach jeden chłop wydłubuje drugiemu oko, a wieśniaczki mordują się wzajemnie wtykając w miejsca intymne stłuczone butelki. Takie klimaty. Nie wiadomo czy wzdragać się z obrzydzenia, płakać czy wybuchnąć śmiechem. To ostatnie głownie nad naiwnością amerykańskiej krytyki i publiczności, które uwierzyły, że powieść jest autobiograficzna. Wspomnienie z dzikiej wsi w dalekiej, straszliwej Polsce. Taaak…
- (7) Hanna Krall: Zdążyć przed Panem Bogiem. Dla równowagi książka, która także traktuje o wojnie i Żydach, i nad którą także rozpływano się w zachwytach. Tym razem słusznie. Co mnie ujęło? Przede wszystkim niesamowity styl narracji i klimat. Słuchanie „Zdążyć przed Panem Bogiem” podczas wieczornych spacerów ulicami Warszawy było naprawdę mocnym przeżyciem.
- (8) Frederic Laloux: Reinventing Organizations. Jeśli jesteś zainteresowany zarządzaniem, a w szczególności trendami związanymi ze zwinnością i samoorganizacją – z całego serca polecam!
- (9) Giulia Enders: Gut: the inside story of our body’s most under-rated organ. O książce Enders popełniłem osobny tekst.
- (10) Charles Duhigg: The Power of Habit: Why We Do What We Do in Life and Business. Czyli o naszych nawykach, ich wyrabianiu i rugowaniu, a przy okazji kilka ciekawych opowieści ze współczesnej historii USA. Ciekawe i rozwijające, a w dodatku teraz wiem już jak pozbyć się pewnych swych przyzwyczajeń, których od nienawidziłem od dawna.
- (11) Tomasz Lektorny: A tymczasem w materialnym świecie. Kategoria specjalna – jeśli mieszkasz lub bywasz w Krakowie, prawie na pewno udało ci się natknąć na szczupłego gościa w wełnianej czapce, który w okolicach Rynku Głównego wciska przechodniom swoje „książki”. Nigdy (taki charakter) nie przyszłoby mi do głowy kupić niczego takiego, przyszło za to mojemu współlokatorowi i stąd miałem możliwość zapoznać się z prozą tajemniczego zaczepiacza. Warto było dla samego zaspokojenia ciekawości, ale jeśli chodzi o wrażenia, muszę ze smutkiem przyznać, że (co nie jest wcale takie łatwe) Pan Lektorny pisze nawet gorzej ode mnie. Dla ciekawych: recenzja innej jego „powieści”.
- (12) Ryszard Kapuściński: Podróże z Herodotem. Kolejny autor, nad którym wypada się rozpływać. A ja napiszę tak: podziwiam Kapuścińskiego – fakt, bywa niesamowity – fakt, ale jest też strasznie nierówny. Wiele spośród historii, czy wplatanych w nie refleksji czyta się z zapartym tchem i prawdziwą przyjemnością, ale też w każdej jego przeczytanej przeze mnie dotychczas książce, natykałem się zawsze na sporo niezwykle ciężkostrawnego materiału. Podobnie jest i w tym przypadku, co wcale nie przeszkodziło mi (no, mały udział miał w tym też podcast Dana Carlina) zamówić sobie „Dziejów” Herodota z mocnym postanowieniem zapoznania się z nimi tego lata.
- (13) Jaroslav Rudiš: Aleja Narodowa. Zakupiona na Bookrage w serii „Czeskie klimaty”. Pod wpływem impulsu postanowiłem zapoznać się ze współczesną czeską prozą. Ciekawe, znakomicie napisane (i przetłumaczone!). Dosłownie połknąłem w jeden wieczór.
- (14) Marek Aureliusz: Rozmyślania. W końcu zmęczyłem sprawcę zeszłorocznej książkowej blokady! Miejscami było naprawdę ciężko i sennie, a czy było warto? Tak, ale wcale nie z powodów, dla których po „Rozmyślania” sięgnąłem. Spodziewałem się skarbnicy mniej lub bardziej gotowych do wykorzystania stoickich mądrości, a dostałem trudne w odbiorze, ale na swój sposób fascynujące studium charakteru człowieka, który regularnie siada i robiąc luźne notatki, przypomina samemu sobie o tym, by trzymać się wyznaczonych zasad. Nie bać się śmierci, szanować ludzi, żyć dla dobra innych i świata.
- (15) Daniel Gilbert: Stumbling on happiness. Na 336 stronach autor skutecznie dowodzi, że nie jesteśmy w stanie efektywnie dążyć do własnego szczęścia, bo sami do końca nie wiemy czym właściwie jest to szczęście oraz co może nam je dać. Dla jednych rewolucyjne, dla mnie, po lekturze „Pułapek myślenia” czy „Błądzą wszyscy (ale nie ja)”, nic specjalnie odkrywczego.
- (16) John Knokey: Theodore Roosevelt and the Making of American Leadership. Ciekawa, dobrze (i z interesującej perspektywy) napisana biografia chyba najbarwniejszego amerykańskiego prezydenta. Teraz już wiem, dlaczego postać Teddy’ego jest w USA tak popularna.
- (17) John Steinbeck: Myszy i ludzie. Dobre, choć wcale nie tak powalające jak można było spodziewać się po recenzjach.
- (18) Brené Brown: I Thought It Was Just Me (but it isn’t)…. Genialna książka, która całkowicie wywróciła mój pogląd na empatię. To, co dotychczas w ten sposób nazywałem i z czego byłem dumny, okazało się jej mocno upośledzonym, dalekim kuzynem. A przy okazji jest to też naprawdę ciekawy przyczynek do problemów współczesnych amerykańskich kobiet. Polecam z całego serca, a w najbliższym czasie zamierzam sięgnąć po kolejną książkę Brown.
- (19) Walter Isaacson: Benjamin Franklin: An American Life. I kolejna biografia amerykańskiego męża stanu (Lincoln czeka w kolejce). Burzliwe koleje losu człowieka, którego uznaje się za prekursora ruchu rozwoju osobistego i którego facjata widnieje na banknocie studolarowym. Znośna, ale niestety opowiedziana o wiele bardziej hermetycznie (pod amerykanów) niż wspomniana wyżej historia o Roosevelcie.
Kurcze, sam jestem pod wrażeniem tej ilości, ale wygląda na to, że w czerwcu nie dobiję nawet do połowy.