Fakt, odgrażałem się ostatnio, że wybitnie zmniejszyłem ilość czytanych przez siebie blogów. Jest jednak taka szczególna okazja, przy której mogę przyznać się do tego, że istnieją miejsca, gdzie zdarza mi się zajrzeć bardziej niż sporadycznie.
Życie jest jak balans na linie – idealną równowagę osiągamy na ułamek sekundy, by zaraz odwahnąć się w jedną, lub drugą stronę.
Minęła mi cała fascynacja i blogosfera zaczęła zwyczajnie mnie nudzić. Nie zakupiłem firmowanego przez najbardziej znanego polskiego blogera poradnika podboju social media, nie wybieram się na żadną konferencję, regularnie wypisuję się z newsletterów, RSS i innych blogowych subskrypcji i przypominajek. Wychodzę z założenia, że jeśli autor i zawartość bronią się sami, to prędzej czy później i tak zatęsknię i wrócę.
Czasem faktycznie wracam.
Niezależnie jednak od reprezentowanych aktualnie poglądów, niezmienne cenię i pałam sentymentem do jednej z organizowanych na znajomych blogach akcji. Mam na myśli wymyślony przez Andrzeja Tucholskiego ShareWeek, czyli doroczny festiwal polecania innych blogów.
Niby polecam u siebie w prawym górnym rogu, ale czy każdy tam trafia? Poza tym ciekawie jest stanąć przed wyzwaniem i wybrać z tej listy tylko trzy, te najbardziej polecane miejsca. Nie wspominając już o tym, że co roku naprawdę z niecierpliwością czekam na przygotowywane przez Andrzeja podsumowanie akcji – złowiłem tam nieporównanie więcej perełek niż w takim np. Rankingu Kominka.
Zapraszam na subiektywną listę niewielu spośród nielicznych.
Eklektyczna trójka.
Po pierwsze – nie kierowałem się przyjaźniami i sympatiami. Przez ostatnie kilka miesięcy doszedłem do odkrywczego wniosku – fakt, że kogoś lubię prywatnie, nie oznacza wcale, że muszę go maniakalnie czytać i polecać. Po drugie – obiecałem sobie nie powtarzać typów z poprzednich lat (2015, 2014 gdzieś mi wcięło) i ograniczyć się do polskich blogów (chociaż bardzo, bardzo kusi mnie, by zrobić inaczej). A po trzecie – zdecydowanie nie ograniczać się do dziedziny w jakiej sam się poruszam. Dostajesz trzy miejsca, gdzie regularnie zaglądam jako Igor zwykły człowiek, a nie Igor obsesjonat samoświadomości i samorozwoju.
Eins: Anita Demianowicz
Z podróżnikami, ich książkami i blogami problem jest następujący: obecnie prawie każdy może zostać Arkadym Fiedlerem. Spływ po Amazonce? Proszę bardzo! Wioska pigmejów. Nie ma sprawy. Wejście na Mount Everest (mam na liście ToDo)? Do zrobienia.
Ruszają więc w trasę, a potem zakładają bloga i piszą książki licząc na sławę, chwałę i honorowe członkostwo National Geographic Society. Problem w tym, że w 99% tych relacji nie ma nic oryginalnego ani odkrywczego. Nie ma tam nic, co skłoniłoby mnie, by pozostać w takim miejscu na dłużej.
U Anity jest.
Zwei: Wojciech Wilczyk
Zastanawiam się, czy Pan Wilczyk w ogóle wie o istnieniu ShareWeeka i bardzo zdziwiłaby mnie odpowiedź twierdząca. Zwykle organicznie nienawidzę autorów, którzy publikują częściej niż dwa razy na tydzień – nie lubię być zalewany contentem, którego jakość przy takiej częstotliwości najczęściej pozostawia sporo do życzenia. Wilczykowi – polskiemu poecie, fotografowi – wybaczam bez namysłu.
Możesz spodziewać się: kawałka współczesnego, dającego do myślenia wiersza; zbioru znakomitych industrialnych fotografii; celnej fotograficznej obserwacji z życia codziennego.
Odkryj Hiperrealizm!
Drei: Torero
Właśnie mają miejsce ostatnie, przedśmiertne drgawki geekowej platformy, na której sam ponad dziesięć lat temu stawiałem swoje pierwsze kroki. Mimo, że dawno już nie miałem tam żadnego bloga, regularnie zaglądałem na stronę główną szukając czegoś ciekawego i oryginalnego do skonsumowania. A tam niepodzielnie panował Torero. Osobowość wyrazista, poglądy skrajne, a język cięty tak, że oddałbym żeberko ze swojego kaloryfera, by umieć pisać podobnie.
Zajrzyj na Socjolocję, nowe miejsce uciekiniera z tonącego Joggera.
Szanowni Państwo, zbliżamy się do stacji Radomsko…
…rozległo się właśnie z głośników. Tym samym kończę swój wkład do tegorocznego ShareWeeka, jeszcze raz apelując na koniec: najpierw czytaj książki, a dopiero później blogi. Howgh!