Biorę się za nią od półtora roku i coś ciągle staje mi na drodze. Jak większość populacji mam pełną ciuchów szafę tyle, że połowy nie założyłbym pod groźbą plutonu egzekucyjnego, a połowę pozostałej połowy tylko w nocy, w drodze do monopolowego.
Kilkanaście miesięcy temu odkryłem rozwijający się we mnie bujnie minimalistyczny światopogląd na życie. Zwyczajnie zaczął przeszkadzać mi nadmiar rzeczy wokoło i podjąłem z nim powolną, systematyczną walkę. Do klasycznego anty-konsumpcjonizmu na pewno mi daleko. Jakoś nie widzę siebie nie kupującego niczego – wolę rzadko, ale dobrej jakości; uczestniczącego w bezgotówkowej wymianie dóbr – tu akurat mam niejasne skojarzenia z płaceniem „w naturze” :>; czy zbierającego i kiszącego w domu w beczce plony nie zebrane z pól na rozmaitych plantacjach (hardcore!).
Ale miało być o szafie.
Przez ostatnie kilkanaście miesięcy pozbyłem się niepotrzebnych materiałów budowlanych, części książek, płyt, elektroniki. Z szafy nie wyleciało dotychczas prawie nic, poza potwierdzającymi regułę paroma koszulkami i marynarką. Problem leży w tym, co z tym zrobić – to może się przyda do chodzenia po domu, to za ładne na śmietnik (z moim eko-joblem śmietnik z resztą też nie jest opcją, musi być utylizacja), a to to właściwie czasem może mi pasowałoby do jasnych jeansów, tyle że ja jasnych jeansów nie mam. Każdego ranka, gdy ją otwieram i usiłuję znaleźć w jej czeluściach jeden z pięciu moich sensownych t-shirtów, wysysa ona podstępnie część mojej, przewidzianej na dany dzień radości życia. Dość!
Od rana buduję dzielnie osobne stosiki:
- do kontenera na utylizację
- na sprzedaż za symboliczne 5 PLN, żeby ktoś to dalej nosił (gumtree/tablica.pl, konia z rzędem komuś, kto zna sensowniejszy serwis, gdzie można się pozbyć używanych męskich ciuchów w dobrym stanie)
- na „po domu”, z której to kupki połowę dołożę po wszystkim do tej utylizacyjnej
- nadające się do noszenia
Artefakty, jakie znajduje, nie przestają mnie zadziwiać. Np. garnitur z mojej obrony magisterskiej. Jak on się w ogóle znalazł w Krakowie?