Zapytałem was o temat do opracowania… Spodziewałem się zwycięstwa sprytnego odchudzania, ale nie aż tak przytłaczającego! Nie ma wyjścia, przedstawiam: jak zdrowo schudnąć i zmniejszyć poziom tłuszczu. Prosto, poświęcając minutę dziennie.
Dawno nie było tu nic związanego z fitnessem i chyba trochę szkoda. Dbanie o zdrowie oraz nieustanne eksperymenty w tym zakresie to ważna część mojego życia. Każdy wspólny wypad to dla moich znajomych okazja do radosnej obserwacji: jak i co będę ćwiczył, jakie jedzenie zabrałem ze sobą i co zmajstruję z produktów z miejscowych sklepów.
Dlaczego? Bo to fajne, bo ciekawe. Łatwiej pracować nad światopoglądem i podejściem do świata, kiedy zdrowie fizyczne jest bez zarzutu. W zdrowym ciele, zdrowy duch. Albo, jak śpiewa Maria Peszek:
Ciało pielęgnuje bo jest domem duszy
I gdy jest mi dobrze
Moja dusza mruczy
Kim jestem by radzić ci, jak zmniejszyć poziom tłuszczu?
Bo, nie ukrywajmy, często szewc paraduje bez butów. Otóż obuwie posiadam.
Poza tym – byłem po drugiej stronie, zaczynałem od zera. Nie dostajesz poradnika poznawania kobiet od gościa, który wygląda jak Brad Pitt i mówi “oj, to proste – wystarczy uśmiechać się do ładnych dziewczyn”. Nope.
O metamorfozie mordziatego możesz przeczytać więcej w jednym z moich starszych tekstów. Tymczasem, wracając już do sprytnego odchudzania – może zastanawiasz się, co rewolucyjnego mogę ci zaoferować. W końcu znasz już pewnie…
101 sposobów by zdrowo schudnąć.
Aktualnie strach otworzyć szafę, by nie wyskoczyła na człowieka nowa, cudowna metoda. Długie akapity jadłospisów, planów treningowych oraz list suplementów, które KONIECZNIE trzeba przyjąć. I co?
Za dużo tego, za bardzo to pokomplikowanie i wzajemnie sprzeczne. Dobra metoda powinna być prosta. Łatwa do wdrożenia na co dzień, na zawsze, bez ciągłego zaglądania do ściągi. Bez wątpliwości “a przecież system XYZ każe robić coś zupełnie przeciwnego”.
Jako alternatywę proponuję sposób zawierający się w jednym, liczącym 5 słów i jeden spójnik zdaniu. Nim do niego dojdziemy, chwila wprowadzenia.
Kilo-kał-orgia
Ciężko wprowadzić coś łatwego do stosowania, skoro niemal wszystko opiera się na liczeniu kalorii. A może by to olać? Zobaczmy dlaczego:
Po pierwsze – choć jadłospisy sumujące się do 2357 kcal wydają się sugerować coś zupełnie przeciwnego, kaloria w żadnym razie nie jest miarą doskonałą. To umowny, teoretyczny model. Upraszczając – jeśli zjesz danego dnia tylko 25 łyżek oliwy z oliwek, a nazajutrz 20 szklanek białego ryżu, to czy aby na pewno dostarczysz organizmowi tyle samo energii? Teoretycznie zarówno w pierwszym, jak i w drugim przypadku to trochę ponad 2000 kcal…
Po drugie – liczenie kalorii jest upierdliwe. Zwyczajnie. Ciężko zawsze i wszędzie chodzić z wagą kuchenną. Co, jeśli jesteś na wyjeździe. Dobra wymówka do przerwania diety, prawda?
Po trzecie – który system obliczania zapotrzebowania kalorycznego wybrać? Z rozmaitych kalkulatorów wychodziło mi już wszystko z przedziału 2500-4000 dziennie. Komu wierzyć?
Po czwarte – przecież każdego dnia nasz organizm jest w innej formie, a i my nie robimy codziennie tego samego. Raz siedzisz cały dzień za biurkiem, innym razem przebiegniesz 10 kilometrów. Nie wspominając już o sprawach takich, jak zawartość twego podbrzusza. To, co i kiedy zjesz ma wielki wpływ na trawienie i wchłanianie kolejnych posiłków! Bo chyba nie myślisz, że trawisz i wchłaniasz wszystko, co zjesz?
Ponoć kilo tłuszczu to 7700 kalorii. Czy spożywając przez 10 dni po 10 000 kcal dziennie (łatwe, np. 2 kilo nerkowców) przytyjesz 10 kilo? Tak wynikałoby z 75 000 kcal nadwyżki…
Alternatywa?
Liczenie kalorii? Nie – kontrola porcji!
Nie zmieniaj pór posiłków, nie zmieniaj ich ilości, ani tego co jesz. Po prostu za każdym razem nałóż na talerz o 20% mniej. Uwierz – różnicę, potencjalny niedobór, poczujesz wyłącznie w głowie. Podczas nakładania zadrży ręka, pomyślisz “kurde, mało – nie najem się”. Zwalcz to, wytęż wolę na 15 sekund. To wystarczy. Przy czterech posiłkach dziennie poświęcisz tak dla lepszej sylwetki zaledwie ową tytułową minutę dziennie!
Nie jestem jeszcze wystarczająco przekonujący? Czytaj dalej – będzie ciekawie, zaraz KAŻĘ ci zjeść opakowanie ptasiego mleczka.
Jedzeniowe mindfulness.
Kojarzysz koncepcję mindfulness? Życia w danej chwili, a nie błądzenia myślami nie-wiadomo-gdzie? Jeśli nie, zrób krótką przerwę na świetny artykuł u Dotee, a potem wracaj i czytaj dalej.
Jeden z moich ulubionych cytatów to:
“Whenever you find yourself on the side of the majority, it is time to pause and reflect” (“Kiedykolwiek zorientujesz się, że robisz to, co większość – czas na przemyśleć pewne sprawy”) M. Twain
Pora więc przestać robić to, co 99% populacji. To, co ja sam tak bardzo kochałem przez długie lata – jeść w towarzystwie książki, telewizora, komputera albo smartfona. Od dzisiaj masz zakaz.
Oczywiście, że będzie bolało, spójrzmy jednak na listę zalet:
- Poczujesz NAPRAWDĘ smak tego, co jesz. Przyjrzyj się, powąchaj, posmakuj, pocelebruj.
- Prawdopodobnie pogryziesz wszystko dokładniej. Twoje kiszki będą ci wdzięczne. Narażone na ich wyziewy otoczenie także.
- Prędzej poczujesz sygnał sytości, zalecona wyżej 20% redukcja W OGÓLE nie będzie bolesna. Czasami poczujesz go jeszcze zanim zjesz całość. Zatrzymaj się wtedy i wsadź resztę do lodówki.
Nie wierzysz? To mam dla ciebie fajne zadanie domowe:
Idź do sklepu i nabądź opakowanie ptasiego mleczka.
Możesz wybrać coś innego, ale musisz to kochać i musi być w dużej paczce. Wróć do domu, usiądź wygodnie, upewnij się, że nic ci nie gra, nie gada, nie rozprasza twojej uwagi. Masz być tylko ty i twój smakołyk. Weź kawałek, powąchaj, włóż do ust. Mmmmm, poczuj jakie pyszne. Rozsmaruj po podniebieniu, zmruż oczy. Cudo!
Teraz powtórz całość z pozostałą zawartością opakowania. Po kawałku. Powoli, świadomie, bez oszukiwania i pchania do ust pełnej garści.
Daj znać przy którym kawałku ci się znudzi. Pomyśl o ile więcej, niż potrzebujesz, niż sprawia FAKTYCZNIE przyjemność, spożywasz podczas oglądania kolejnego odcinka ulubionego serialu. Nadążasz? Jedząc w towarzystwie książki, czy telewizji wszyscy notorycznie się przejadamy! W dodatku, pardon my French, żremy niczym świnie śrutę, a nie delektujemy się smakiem.
Podsumowując
Pięć słów i spójnik: zmniejsz porcje i jedz bardziej świadomie.
Spróbuj zaraz, od następnego posiłku. Spróbuj i wytrwaj siedem dni, kiedy to przybędę z odsieczą w postaci drugiej części tego tekstu. Dostaniesz garść nietypowych (ok, czasami totalnie odjechanych), ale skutecznych metod wspomagających zdrowe i sprytne odchudzanie. Sposobów, jakie sam wypracowałem przez długie lata własnych zmagań i eksperymentów.
I koniecznie daj znać jak poszło z ptasim mleczkiem!