Czy warto więc pomagać bliźnim? Ci, których szkolę doskonale znają prawidłową odpowiedź na takie pytanie: to zależy.
Pochmurne popołudnie. Jadę tramwajem umilając sobie czas podziwianiem dekoltu sąsiadki, a od tego przyjemnego zajęcia odrywa mnie dopiero widok wsiadającego na kolejnym przystanku znajomego. Po wymianie porozumiewawczych spojrzeń na temat obiektu moich wcześniejszych kontemplacji, szybko przechodzimy na ciekawsze tematy. Wysiadając znajomy rzuca prośbą o podesłanie listy artykułów i książek, na które powoływałem się podczas rozmowy. Proste, do załatwienia jeszcze tego samego wieczora. Ale życie nauczyło aby nigdy nie robić nic takiego od ręki.
Najpierw przeprowadzam krótki test – sprawdzam, czy proszącemu naprawdę na tym zależy.
Ty małpo.
Kilka lat temu pożyczyłem od koleżanki króciutką książkę z dziedziny zarządzania – One minute manager meets the monkey.
Skąd małpy w tytule? Otóż ową tytułową małpką jest dowolne zadanie, którym ktoś cię obdarowuje. Autor przedstawia je jako sympatycznego zwierzaka, czającego się podstępnie na ramieniu wielu naszych rozmówców. W chwili, gdy padają magiczne słowa “przemyśl to proszę”, “napisz mi później co o tym sądzisz”, względnie “bądź tam w piątek o 18:00, nie zapomnij” – małpa radośnie przeskakuje na nasze ramię. Następny krok i odpowiedzialność za niego właśnie spoczęły na naszych barkach. Berek!
Dlaczego stronię od takich próśb jak od ognia?
No bo dlaczego – mój drogi proszący o przysługę kolego – to ja mam pamiętać, co mam przemyśleć, albo zaopiniować? To ja mam zapamiętać by zarezerwować sobie piątek o 18:00, skoro to tobie tak bardzo na tym zależy? Poproś mnie o coś w podobny sposób, a usłyszysz:
Nie ma sprawy, ale wyślij mi proszę krótkiego maila z przypomnieniem swojej prośby.
Mam wtedy gwarancję, że o tym nie zapomnę, ale przy okazji robię też coś o wiele ważniejszego. Sprawdzam motywację proszącego. Bo skoro to takie ważne – wysłanie maila nie powinno być przecież problemem, prawda?
Niestety dla większości okazuje się to barierą nie do pokonania.
I mówimy tu często o prośbach, których spełnienie kosztowałyby mnie kilkadziesiąt minut pracy, albo nadwyrężanie znajomości lub reputacji. O kilka razy za wiele poleciłem kogoś w znajomej firmie, by potem dowiedzieć się, że ów delikwent nigdy nie raczył się z nimi nawet skontaktować.
Dlatego następnym razem, kiedy zażyczę sobie wysłania mi przypominajki – nie obrażaj się. Proszę.