I to wcale nie jest spóźniony refleks. Właśnie teraz, tydzień po Dniu Babci, jest najlepszy czas. Zaraz opowiem ci dlaczego.
Zakładam, że należysz do większości, która telefony do dziadków wykonuje niezwykle rzadko. Urodziny, imieniny, święta, no może jeszcze 1-2 dodatkowe razy. A wiesz dlaczego? To nie z powodu braku czasu, środków na koncie, czy strachu, że przeszkodzisz w czymś babci. Prawda jest tyleż prosta, co brutalna i zasmucająca:
Nie masz o czym z nią rozmawiać!
Wasze światy różnią się jak Nowy Jork i Ułan Bator, ona nie rozumie twoich, a ty jej problemow. Można domyślić się, jak wygląda wasza zwyczajowa rozmowa. Właściwie to nawet nie muszę się domyślać. Traf chciał, że w ostatni Dzień Babci sporo krążyłem po mieście i kilka razy rzuciły mi się w uszy fragmenty takich okolicznościowych rozmów. Przeważnie żenujących tak, że aż stawały dęba włosy na udach. Wiesz co mam na myśli.
Wracając do tematu – dlaczego to dobra pora na telefon? Bo możesz nawiązać do czegokolwiek, o czym rozmawialiście tydzień temu! I już macie jeden, mniej sztuczny temat do pociągnięcia.
Od tego zacząłem kilka lat temu, gdy stwierdziłem, że mój kontakt z babciami jest zerowy. I wcale nie zrobiłem tego z czystego altruizmu – po cichu liczyłem na to, że „obowiązkowe” wizyty staną się dzięki wspólnym tematom łatwiejsze, a rozmowy mniej męczące. Początki były trudne – babcie podejrzewały, że moje telefony „bez okazji” oznaczają, że umieram na raka (o białaczce oczywiście im nic nie wspomniałem). Jednak krok po kroku, telefon za telefonem i po 4-5 konferencjach wszystko już nieźle się kleiło.
Teraz staram się dzwonić przynajmniej raz na dwa tygodnie. Jak to ja – wpisałem w kalendarz i działa bez pudła. Właśnie takie postanowienie noworoczne polecałbym na ten rok dla ciebie. Doskonale wpasuje się w miejsce jednego z tych, które – jak mówią statystyki – zdążyło już ci w czasie niecałego miesiąca obumrzeć.
Nie pożałujesz. Ja żałuję tylko jednego, że do tych światłych wniosków doszedłem zbyt późno, by pogadać sobie tak z dziadkiem.