Najpierw myślałem że to reklama, później podejrzewałem viralową akcja promocyjna. W końcu przeczytałem historię i zrozumiałem, że to na serio. Żyją wśród nas psychopaci-hobbyści. O wielu słyszałem, kilku spotkałem, sam – wstyd przyznać – miałem na takiego zadatki.
Dla niezorientowanych: połowa Krakowa obwieszona jest takimi ogłoszeniami:
Ich autor lata temu regularnie i po uiszczeniu dobrowolnej opłaty korzystał z cielesnych walorów uwiecznionej na fotografii damy. To znaczy chodził na dziwki.
Idylla trwała do momentu, gdy ta konkretna zwinęła interes, a on obudził się i stwierdził, że była ona miłością jego życia. Doszedłszy do tego wniosku rozpoczął szeroko zakrojoną akcję poszukiwawczą.
Telefon, który wykonuje raz w życiu każdy facet.
Rozumiem miłosne porywy i zaślepienie. Sam to przeżywałem. Jak każdy facet wykonałem ów wyjątkowy telefon do ostatniej ex. Ten wykonywany zwykle po nocy i pod wpływem etanolu. Z komunikatem który można streścić następująco:
Ty (tu dowolne określenie kobiety kupczącej swymi wdziękami za pieniądze lub korzyści niematerialne), złamałaś mi życie, nienawidzę cię! — odgłos chlipania, chwila przerwy, pociągnięcie nosem — Kocham cię! Wróć do mnie, proszę!
A potem dojrzałem.
Kiedyś myślałem, że prędzej czy później spotyka to każdego, a jednak… Co siedzi w głowie psychopatów-hobbystów takich, jak opisany wyżej krakowski Romeo? Co sprawie, że im się – mówiąc wprost – chce i nie rezygnują nawet po długim czasie? Żeby nie było – to nie jest odosobniony przypadek. O podobnych słyszę regularnie. Czasem staję się nawet mimowolnym bohaterem takich historii.
Bliskie spotkania ze stalkerami.
Weźmy byłego dobrej koleżanki – tego jeszcze trochę rozumiem. Na telefoniczną informację o zakończeniu wspólnej romantycznej odysei, jak stał, tak wyruszył w podróż z rodzinnego województwa podlaskiego do Wrocławia, a po przybyciu zajął miejsce pod oknami wybranki łypiąc z wyrzutem spomiędzy bujnego listowia. Wybaczamy – młody (niedoświadczony), student (dużo czasu) no i sprawa była świeża.
Ale co powiecie na taką historię: W jednego z ostatnich sylwestrów odwiedziła mnie była (film oglądaliśmy, zbereźnicy!). O północy daliśmy sobie buzi w policzek i zajęliśmy kontemplacją pokazu fajerwerków. Następnie towarzyszka wieczoru udała się taksówką do domu, raportując przybycie SMSem, w którym wspomniała coś o „dziwnym ruchu koło piwnic gdy wychodziła”. Pomyślałem, że to pewnie przebywający w odmiennym stanie świadomości sąsiad szukał fajerwerków i zapomniałem o całej sprawie.
Tymczasem kilka dni później dowiedziała się, że to był jej jakiś tak zwany niedoszły. Śledził ją przez cały tamten wieczór!
Chwilowa (!) znajomość, sprzed kilku miesięcy (!!). Ustawiony, inteligentny, wykonujący wolny zawód (!!!), chłop dobrze po trzydziestce (!!!!). Poza śledzeniem jej do mojej kwatery oraz ukrywaniem się „za drzwiami”, wykonał też zdaje się pełen przegląd danych osobowych mojej skromnej osoby.
Tak, ja też nie wiem jak to skomentować, może masz jakieś pomysły?