Często to, co najfajniejsze znajdujemy przypadkiem. Z Berlina przeniosłem się z pomocą (spóźniającego się bardziej niż PKP) Dojcze Ban na zachód, ponownie do Düsseldorfu. Tam zaś dostałem cynk o Landschaftspark Duisburg-Nord. Miejscu, na którego wspomnienie nadal dostaję motylków w brzuchu. Zaraz opowiem. I dorzucę jak się tam dostać z Polski!
Klimaty industrialne i post-apokaliptyczne kręcą mnie od szczeniaka. Zaczęło się od licealnego zwyczaju robienia prezentów gwiazdkowych. Szczęśliwie (A.D. 1998?) wylosowałem Siarę, z którym oczywiście natychmiast podzieliłem się tą wiadomością. Grunt to niespodzianka. Zażyczył sobie bliżej nieznaną mi grę Fallout 2. Jako, że była ona (oczywiście) piracka, bez żadnych folii i pudełek, nie omieszkałem włożyć do czytnika CD-ROM w swoim P166 MMX i zobaczyć co to takiego. No, i tyle mnie widzieli.
Fallout nauczył mnie angielskiego – większość rozgrywki too umiejętne prowadzenie dialogów. Ślęczałem więc z własnej, nieprzymuszonej woli nad słownikiem i wypytywałem kogo się da o wyrażenia idiomatyczne i slangowe. Fallout spowodował, że byłem… bardzo dokładnie przebadanym nastolatkiem. Wstawałem codziennie o 2-3 w nocy i grałem do 6. Pół godziny później mama budziła mnie do szkoły. Popołudniami byłem zwykle tak senny, że bez minimum godzinnej drzemki nie dawałem rady funkcjonować. Zaniepokojona rodzicielka podejrzewała śpiączkę cukrzycową. W czasie kompleksowych badań było mi głupio, ale pary nie puściłem! Przede wszystkim zaś, dzięki Falloutowi na całe życie została mi miłość do post-apokaliptycznych klimatów.
Dość gadania. Fast-forward to today. Dochodzę do wejścia do parku, rozglądam się i już wiem, że będzie to udany dzień. Nabywam mapę, kawę na dodatkowy rozruch i ruszam na eksplorację.
Przede mną opuszczone hale, punkty przeładunkowe, oczyszczalnia ścieków, punkty składowania rudy oraz – przede wszystkim – wielkie piece hutnicze. I wszędzie pusto!
Stojąc na szczycie wielkiego pieca no. 5 wcale nie myślałem o technice hutniczej, ani zmierzchu epoki industrialnej. Myślałem, czy taki kompleks faktycznie byłby dobrym miejscem na kwaterę po nuklearnej katastrofie i o tym, jakby się tam obronić i ufortyfikować. Z resztą – o czym miałem myśleć w takich okolicznościach (podkład Mark Morgan, Metallic Monks, Fallout Soundtrack):
Żeby nie było zbyt offowo i poważnie jest tam miejsce i na inne rozrywki. Można się wspinać…
…albo wypatrzeć z daleka podejrzanie wyglądającą rurę…
… i …
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że tam prawie nie ma ludzi. Do 15:00 na terenie parku było może czterdzieści osób, w piątkowe popołudnie zaczęło się stopniowo schodzić więcej, i raczej głównie w celu browarnym (to publiczny park, wstęp jest za darmo).
Jak dostać się do Landschaftspark Duisburg-Nord?
Z Polski do Zagłebia Ruhry jest całe mnóstwo tanich lotów. Wizzair i Rayan latają do Dortmundu, Düsseldorfu i Kolonii z różnych miast w Polsce. Poza tym, odpowiednio się zasadzając można z Wrocławia czy Warszawy polecieć tam wygodnie Lufą za całkiem rozsądne pieniądze. Na miejscu pociąg na Duisburg Hbf (5-20 €, w zależności gdzie cię los rzuci).
Niestety poradnik z oficjalnej strony parku trochę niedomaga. Z z Hauptbahnhof każą wziąć tramwaj 903 w kierunku Dinslaken i wysiąść na przystanku Landschaftspark-Nord. Zapominają dodać, że:
a) tramwaj jest… podziemny i trzeba wyjść z dworca prawym wyjściem (idąc od strony peronów), a następnie znaleźć zejście pod ziemię oznaczone „U” jak U-Bahn.
b) aby było jeszcze prościej to owa stacja ma kilka poziomów i ten, na który pewnie trafisz najpierw (najniższy) oferuje 903 w dokładnie przeciwnym kierunku. Ten na Dinslaken jedzie z poziomu „średniego”. Oznaczenia kiepskie, po angielsku nikt nie mówi, nawet moim łamanym niemieckim średnio szło się dogadać.
Przespać się proponuje na miejscu w Duisburgu – na Airbnb jest od metra fajnych noclegów za niedużą kasę (polecam pokój w większym mieszkaniu – dla poznania tubylcó). Warte rozważenia jest też uczynienie zeń bazy wypadowej – w pobliżu masz na przykład wiekowe Aachen/Akwizgran oraz Dortmund, Kolonię i Düsseldorf, o którym – w ramach zakończenia germańskiej odysei – będzie następnym razem. Sieg…, eee, to znaczy Auf Wiedersehen!