antykruchość w życiu i w biznesie

Mam fanów w Izraelu!

Obecnie jestem bardzo alternatywnym i hipsterskim blogerem. Hipsterskim – wiadomo, im mniej ludzi zna i czyta – tym lepiej. Oczywiście wkrótce wszyscy zaczniecie polecać mój blog nawet losowo napotkanym osobom i to się zmieni. Śpieszcie się! Albowiem w poleceniach i sile może wyprzedzić was spora grupa izraelczyków. A było to tak…

Wyspani i zregenerowani po bliskich spotkaniach z progami zwalniającymi, obraliśmy kurs ku pólnocnemu krańcowi Izraela. Rosh HaNikra – rezerwat wydrążonych przez morze skalnych grot, znajdujący się na samej granicy z Libanem. O  bliskości granicy śiaddczyła wymownie obecność sił ONZ oraz dość silna eskorta każdej z licznych tam grup izraelskich dzieci.

Siły ONZ, granica Izraela i Libanu

Izraelscy żołnierze ochraniający wycieczki

A tak – groty i okoliczności przyrody.

Rosh HaNikra Groty Rosh HaNikra Groty

Piękne, niemniej nie były w stanie choćby nadgryźć poczesnego miejsca, jakie w mojej pamięci zajmuje Point Lobos w Kaliforni. W dodatku wszystko tu takie…  zagospodarowane. Chodniki, kolejka linowa. Wiem, że inaczej byłoby niebezpiecznie, a jednak, w ostatecznym rozrachunku jest mało, jak na rezerwat, naturalnie.

Rosh HaNikra Kolejka Linowa

Na końcu wyświetlono nam film. Podczas oczekiwania na projekcję, wywiązała się rozmowa z izraelską żołnierką, opiekunką jednej z dziecięcych grup. Miło, sympatycznie. Tyle, że już za chwilę, obstąpiony przez jej grupę, musiałem kilkanaście razy odpowiadać na pytanie „how are you”, względnie „where are you from”.Dowiedziałem się za to, że Polska po hebrajsku to „Polin”. Nie muszę chyba nadmieniać, że po filmie ewakuowaliśmy się jak najszybciej do samochodu?

Tego samego dnia po południu zjawiliśmy się w starożytnej Akce. Zaczęliśmy od zwiedzenia cytadeli krzyżowców oraz tunelu templariuszy. Jeśli byliście w Malborku – spokojnie można sobie darować. Tam macie do dyspozycji cały wielki zamek z jego pełną infrastrukturą. Tutaj jest tylko kilka zachowanych, zbudowanych w podobnym co Malbork stylu sal. A jeśli już zwiedzacie – darujcie sobie audioguide, jest beznadziejny – spokojnie wystarczą licznie rozstawione tablice, uzupełnione wikipedią lub przewodnikiem.

P1040840_wm P1040841_wm

Stojąc w jednym z zaułków i mocując się z audioguidem, usłyszałem nagle za plecami, mrożące krew w żyłach okrzyki: „Heeeey, Polin! How are you?”. Aaaaaaa! To była ta sama grupa! Tym razem dowiedziałem się, że jeden chłopak ma w Polsce kuzyna, a od innego, że oni, Żydzi są fajni, ale nie lubią Arabów, bo mają z  nimi problemy. Dyplomatycznie nie komentowałem.

Moi (?) wierni (?) fani
Moi (?) wierni (?) fani

To tylko przyspieszyło ewakuację, prosto w znakomite w charakterze kryjówki uliczki starej Akki. I teraz – wreszcie – zobaczyłem po co tu przyjechaliśmy. Jak główne „krzyżowcowe” atrakcje okazały się słabe, tak arabskie stare miasto okazało się widokowym rajem. Lepsze niż stare miasto w Jerozolimie, lepsze niż wszystko, co widziałem w Egipcie. Chyba tak samo dobre jak Sana’a – stolica Jemenu. Kończę i zostawiam was z widokami.

P1040882_wm P1040890_wm P1040893_wm P1040899_wm P1040913_wm P1040926_wm P1040927_wm P1040932_wm P1040939_wm

Ach, no i w międzyczasie doszło jednak do skutku plażowanie i moja pierwsza kąpiel w Morzu Śródziemnym.

P1040834_wm

antykruchość w życiu i w biznesie