Po skwarze Masady i soli Morza Martwego, postanowiliśmy odpocząć w ogrodzie botanicznym na terenie kibucu Ein Gedi. I gdy tak chodziliśmy sobie po tym, przypominającym rajski ogród miejscu, Tadeusz rzucił pewne bardzo mądre spostrzeżenie.
Wiesz, pewnie oni w ogóle nie zauważają tego, w jakim wspaniałym miejscu żyją.
Prawda, wszyscy tak mamy – z wymarzonymi partnerami, wakacjami, samochodami i mieszkaniami. Prędzej czy później uznajemy nasz „luksus” za stan normalny. Nie sądzę więc, by mieszkańcu Ein Gedi różnili się w tym od reszty populacji. A iężko w to uwierzyć, bo miejsce jest iście rajskie.
Idealnym trybem życia byłoby chyba przeprowadzać sie co trzy miesiące w nowe miejsce.Dużo nowych wrażeń w połączeniu z okazją do docenienia tych z poprzedniego miejsca. Teraz tylko pozostaje jedynie to zrealizować.
Informacje praktyczne: ogród znajduje się prawie naprzeciw wspomnianego w poprzedniej notce kąpieliska, dojazd podobny, wstęp tani, parking darmowy, ludzie przemili. Kawałek dalej jest ponoć piękny rezerwat, ale na niego potrzeba już cały dzień. Spać można albo kawałek dalej w Ein Gedi Youth Hostel, albo – jak my – około 30 kilometrów na północ w Metsok Dragot