Fascynują mnie wszelkiej maści cognitive biases (polski „błąd poznawczy” jakoś mi nie pasuje), czyli zjawiska „zakrzywiające” nasze postrzeganie rzeczywistości, bezstronność czy zdrowy rozsądek. Czytanie o nich to jedno, najwięcej zabawy mam wtedy, gdy sam złapie się na takim absurdalnym zachowaniu. Ot na przykład bezpodstawnie przypisując komuś pewne cechy.
Nie wiem czy jest jakaś fachowa nazwa – ja roboczo używam określenia „projekcją pozytywnych cech własnych”. Wyzwala się, gdy kogoś cechuje pozytywne zachowanie czy nawyk podobny moim. W szczególności, gdy jest to coś, co bardzo sobie cenię i uważam za rzadko spotykane. Co wtedy robię? Bardzo łatwo, bezmyślnie przypisuję delikwentowi inne „rzadkie, pozytywne cechy”. Nie przeszkadza mi w tym zupełnie brak jakichokolwiek ku temu przesłanek.
Taki Franek – jeden z moich partnerów nurkowych. Ku mojemu największemu ukontentowaniu jest nurkiem niezwykle rozsądnym i rozważnym. I kocham go za to. Brutalna rzeczywistość jest taka, że większość młotków na wyprawach nurkowych radośnie wskakuje do wody, jak i gdzie bądź bez sprawdzenia sprzętu czy panujących warunków. Nie mówiąc już o notorycznym oddalaniu się pod wodą tak daleko, by w razie potrzeby skutecznie utrudnić lub uniemożliwiść sprawną pomoc.
Tak więc cenie Franciszka jako patnera. Ale to wcale nie przeszkadza mu być niesłownym bucem, nie odpisującym na wiadomości na tydzień przed umówionym nurkowaniem i w ostatniej chwili wysyłającym informację, że “jednak nie da rady”. Moje oburzenie było podwójne – raz na zachowanie, a dwa na to, że przecież “on wydawał się inny”. Tyle, że o tej słowności i spolegliwości jakoś specjalnej okazji przekonać się nie miałem. Po prostu sobie te cechy wymyśliłem. Też tak masz?
p.s. tak spolegliwy znaczy taki, na którym można polegać, nie „potulny”
Zdjęcie główne stąd.