antykruchość w życiu i w biznesie

Kierunek: Los Angeles

Los Angeles Sign Post

Opuszczamy Mojave, oglądając je za dnia. To najwyraźniej jakiś węzeł komunikacyjny. Liczne składy kolejowe, lotnisko, ciężarówki, a do tego same motele i fast-foody. Ciekawe, czy ma to związek z dużym poligonem, który mijaliśmy w nocy (nic nie było widać). O i jaka wielka farma wiatrowa. To ona wczoraj po zmroku wprawiła mnie w takie osłupienie.

Road, Mojave 01 Road, Mojave 03

15 mil później przystanek, supermarket i McDonald’s. Sklep jest chyba najlepiej (czytaj w sposób najbardziej odpowiadający moim gustom) zaopatrzony z tych, które dotychczas odwiedziliśmy. Kupuję świetną sałatkę i znakomity pumpernikiel. Pierwszy “zdrowy” chleb w USA! Do tego, jako żelazną racje na wypadek motelu “in the middle of nowhere”, puszkowane – fasolkę i (super wynalazek!) piersi z kurczaka. W ramach ciekawostek – najtańsze jabłka $ 1,49 za funt, pierwsze z brzegu banany za $ 0,39.

Bart pałaszuje w Maku, tym razem “Mighty Wings”, ja zamawiam kawę, a do tego wciągam sałatkę. W ciągu pół godziny, korzystając z darmowego hot-spotu, planuję nasz przejazd przez L.A..

Za oknem cały czas pustynia Mojave, niby wiedziałem, że pokrywa dużą część Kalifornii, a mimo to, w mojej świadomości ten stan jawił się jako zielony. Nic z tego, wokół na zmianę równiny i wzgórza, niezmiennie poryte popielatym pyłem, kępkami traw i kaktusami.

Sortuje spokojnie zdjęcia, aż nagle patrzę rozjazd Los Angeles i Santa Monica. Odpalam GPS, I polecam jechać tym ostatnim. Jesteśmy bardzo blisko miejsca, gdzie T-1000, ściągając Johna Connora zjechał wielką ciężarówką z ulicy na kanały odwadniające, którymi ów uciekał…

antykruchość w życiu i w biznesie