Na specjalne życzenie: chcesz zaznajomić się z yerbą, a masz dość kilometrowych poradników? Oto coś dla ciebie.
Sprzęt (niskokosztowy, w zupełności wystarczający):
- Naczynie, ja używam tykwy, najzwyklejszej, bardzo podobnej do tej
- Rurka, przez którą sączy się mate, tzw. bombilla – zwróć uwagę, żeby nie miała łączeń, w których potencjalnie szybko się złamie
- Yerba mate – nie baw się w smakowe, na początek klasyk klasyków: Pajarito
- Opcjonalnie: czajnik grzejący wodę do zadanej temperatury (spory koszt, ale dla lubiących różne herbaty – wart poniesienia)
Sklep, np. PoYerbani, w którym od dłuższego czasu się zaopatruję. Nie polecam stoisk w galeriach handlowych, przebitki cenowe dochodzące do 300% i niekompetentni sprzedawcy.
Instrukcja:
- Nie pij, zwłaszcza pierwszy raz, wieczorem, chyba że lubisz liczenie baranów, w tysiącach
- Radzą wyparzyć wcześniej tykwę. No, to wyparzże.
- Napełnij tykwę w 50-75% suszem
- Wetknij do środka bombille
- Zalej powoli wodą o temperaturze 60-80 stopni
- Poczekaj 5-10 minut
- Dolej jeszcze raz do pełna
- Przygotuj się na smak wylizywanej popielniczki
- Przygotuj się na silną, wolno wchodzącą i długotrwałą „fazę”
- Zasysaj, zasysaj!
W zależności od preferencji możesz zalewać susz jeszcze kilka(naście) razy, ale nigdy nie będzie tak, jak za pierwszym.