Chciałem to puścić jako szybki post na Facebooku, ale wyszło za fajne i stwierdziłem, że szkoda marnować dobrego tekstu.
Z ostatnich wywnętrzeń możecie zorientować, że trwa u mnie w najlepsze remont. Remont, czyli odświeżanie wszystkiego, czyli oczywista okazja, by przyjrzeć się rozmaitym domowym sprzętom:
Powinienem zmienić odkurzacz. Pluje pyłem, worek już ledwo zipie, w dodatku ma małą moc, a teleskopowa rura miewa czkawkę!
To pomyślawszy, spędziłem około 192 minuty wybierając i zamawiając nowy: lepszy, z ładnymi ssawkami, filtrem wodnym i przytłaczającą ilością pozytywnych opinii na Ceneo. No i oczywiście energetyczną klasa „A”. Bo trzeba chronić środowisko. Napisałem też do lokatorów z kawalerki, którą wynajmuje, czy nie potrzebują odkurzacza. Nie wyrzucamy zbędnych rzeczy. Ratujmy planetę!
Wstaję dziś rano i wciąż zaspany postanawiam ogarnąć jeszcze kilka rzeczy w przypominającym pobojowisko mieszkaniu. Za dwie godziny jadę do Łodzi na ślub koleżanki i spotkanie mentoringowe, jutro Wigilia ze znajomymi, potem szkolenia. Wykorzystuję więc wykorzystać każdą wolną chwilę, by zmniejszyć rozmiary powszechnego bałaganu.
Ale najpierw poranna herbata i poczta.
Oj, lokatorzy odpisali, że nie chcą odkurzacza. Ech, będzie trzeba wystawić za 25 PLN na OLX. Nie wyrzucamy sprawnych sprzętów. Trzeba chronić środowisko. Dobra, to nim zrobię zdjęcia, trzeba go trochę doprowadzić do porządku. Do dzieła!
Zaraz. On ma tu na obudowie napisane 1500 W, tylko o 100 mniej niż ten nowy. Zaraz. Tu jest jeszcze jeden filtr, o którym zapomniałem i który był cały zapchany – pewnie teraz będzie działał wydajniej. Hmm… a ten worek to właściwie spokojnie da się wyprać i skleić taśmą MacGyvera, a brakujący drugi filtr uzupełnić kawałkiem przepuszczalnej bawełny. I właściwie to czysty i umyty prezentuje się wcale nieźle. A pomyśleć ile ze mną przeszedł… Pamiętam, jak odbierałem go dziewięć lat temu przy Rondzie Grzegórzeckim. Świeciło słońce, a ja śmiałem się do siebie:
Igor, witamy w dorosłym życiu, twój pierwszy odkurzacz!
Klik-klik. Ole-ole.pl. Anuluj zamówienie!
Uśmiech pojawia się na mojej twarzy, kiedy myślę że ładnych kilkaset złotych wróci mi na konto, poszerza się, kiedy zdaję sobie sprawę, że nie będę musiał uprawiać tradycyjnej gry w berka z Panem Kurierem. A potem uświadamiam sobie coś jeszcze i zaczynam się śmiać. Uświadamiam sobie, że dopiero powstrzymując się od bezsensownego zakupu naprawdę zrobiłem coś wartościowego dla środowiska naturalnego.
Z dedykacją dla wszystkich w ostatni przedświąteczny i mocno zakupowy weekend. A teraz biegnę na pociąg!