antykruchość w życiu i w biznesie

Rewolucyjna wersja kwietnia

Dzisiaj o tym, że to prawdopodobnie ostatni tekst na “Lepszej wersji siebie” oraz o: ekshibicjonizmie, warszawskich spektaklach teatralnych i tym, jak NIE pobiegłem w Runmageddonie.

Z przyczyn, które pragnę zachować dla siebie (oskarżających mnie o ekshibicjonizm i ujawnianie wszystkich spraw osobistych, przepraszam za nie wpasowanie się tym razem w ich teorię), prowadzę ostatnio życie nomada. Otwieram oczy na zmianę we Wrocławiu, Warszawie i Krakowie, ulubioną kawiarnią został Wars w PKP Intercity, a gwiazdy milczą uparcie na temat tego, kiedy sytuacja raczy się ustabilizować. I wiecie co? Chociaż dużo częściej niż zwykle narzekam, bywam smutny i zmęczony, uważam, że taka szkoła życia bardzo mi się przyda.

Wierzę, że dawka zdrowej, wybijającej z wygodnego rytmu entropii, działa zbawiennie. Regularność i przewidywalność rozleniwia, bo skoro jest tak fajnie, to po co coś ruszać, zmieniać, próbować czegoś nowego?

Przygody i spotkania z życiową różnorodnością nie zawsze są przyjemne. Delikatnie mówiąc. Jednak każda z nich, każde wyjście ze strefy komfortu uczy mnie czegoś nowego i przygotowuje na nadchodzące niespodzianki. A tylko naiwni twierdzą, że są w stanie zabezpieczyć się przed wszystkim, co może przytrafić im się jutro w porannej drodze do pracy.

Nie są w stanie. Tu nawet codzienne dążenie do stania się lepszą wersją siebie mogą być niewystarczające.

Tak, to zapowiedź zmian.

Rok temu obiecałem sobie, że po przekroczeniu 1000 fanów na Facebooku zastanowię się nad zmianami w wyglądzie bloga. Pierwszy tysiąc za mną, ale kiedy zasiadłem do projektu „odświeżenie”, szybko skonstatowałem, że coś mi nie gra i sama zmiana wyglądu to zdecydowanie za mało. Dojrzałem i zmieniłem się przez ostatnie półtora roku i pora by mój blog zaczął to odzwierciedlać!

Na szkoleniach chwalę ewolucję i metodę małych kroków, ale w końcu zasady są po to, aby je łamać. Przygotuj się na rewolucję!

To wszystko już w najbliższych tygodniach, a w ciągu minionych m.in.:

  • Nawiedzałem teatry. Nalot na “Och-teatr” zaowocował wznową uwielbienia dla elokwencji i humoru Szymona Majewskiego. Wizyta w “Teatrze 6. piętro” lekkim niesmakiem – spełniły się najgorsze wyobrażenia o warszawskim komercyjnym teatrze. Pazura, Fraszyńska i Dereszowska nie grali, byli po prostu sobą; jedynie Żebrowski włożył w swoją postać odrobinę wysiłku. Treść sztuki okazała się tak miałka, że koleżance kilkadziesiąt minut zajęło dojście do oszałamiającego wniosku „już na tym byłam”. Bo tam wcale nie chodziło o treść, a o show. Rozerwanie publiczności poprzez pokazanie stanika, symulację wymiotowania oraz – gdy już wszystko zawiedzie – nieśmiertelną k**wę. Sądząc po radosnych i pełnych aprobaty rykach naszych sąsiadów – działało bez pudła.
  • Jakiś czas temu chwaliłem się, że jestem twardzielem i zapisałem się Runmageddon. Termin się zbliżał, moja forma była zmienna, ale postanowienie startu niezłomne. Aż do poprzedzającego dnia rano, kiedy poranek powitał mnie ostrym bólem gardła. Następnego dnia zdrowie nie poprawiło się, a pogoda była wręcz odstręczająca. Perspektywa podróży do Zabrza, czekania w kolejkach i podróży w jakichś podstawianych autokarach na znajdujące się nie-wiadomo-gdzie miejsce startu, nie przepełniały entuzjazmem. Zrobiłem rachunek sumienia, rozważyłem co i komu właściwie miałbym udowadniać udając się tam w takiej sytuacji, przypomniałem o kosztach utopionych i zdezerterowałem. Może spróbuję w lecie?
  • W drodze do “Och-teatru”, wspomagając się audioprzewodnikiem z Miejskiej Ścieżki, z prawdziwą przyjemnością spenetrowałem warszawską Ochotę, odkrywając przy okazji Lesław i Administratorr. Najlepszą ścieżkę dźwiękową do warszawskich penetracji.

Czytelnictwo: nieźle, sześć i pół książki.

  • Kubuś Fatalista i jego Pan” Diderota [PL]. Książka miesiąca. Coś, co w liceum wydawało się dziwadłem, teraz czytało się lekko i przyjemnie, a zabawa formą, którą uprawia autor, zainspirowała mnie by też czasem trochę w tej materii odpuścić i poeksperymentować.
  • The Righteous Mind” Jonathana Haidta [EN, audiobook], czyli o źródłach moralności i politycznych podziałów. Niby ciekawe, ale będąc w połowie stwierdziłem, że w świetle swoich wcześniejszych psychologiczno-kognitywistycznych lektur (np. Kahnemana czy Aronsona) nie dowiaduję się tam niczego nowego i odkrywczego. I lekturę przerwałem.
  • Rób to, do czego jesteś stworzony.” – Paul Tieger [PL]. Podkradzione współlokatorowi studium nad ludzkimi osobowościami w ujęciu Junga i temu, jak ich znajomość powinna determinować nasze życiowe wybory w ramach kariery. Ciekawe i prawdopodobnie przyda mi się w jednym z moich sekretnych projektów!
  • Trylogia Dartha Bane’a, Drew Karpyshyn [EN, audiobook]: polecone mi przez mojego kumpla Nowozelandczyka trzy książki w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Kandydat do literackiego Nobla to to nie jest, całość napisana jest naprawdę nieźle i moje potrzeby rozrywki i oderwania w przerwie od ambitniejszych lektur zostały całkowicie zaspokojone.
  • „Che Guevara” John Lee Anderson [PL] – wyczerpująca biografia pana, którego podobiznę sam niegdyś nosiłem na plecaku. Bardzo ciekawa dla każdego zainteresowanego historią współczesną. Czy wiedziałeś, że Fidel wcale nie robił swojej rewolucji pod hasłem socjalizmu i komunizmu oraz, że zaczynał swoją partyzantkę w dosłownie 20 osób?

Tekst miesiąca.

Chwila wahania i mimo, że poradnik dotyczący świetnego systemu do nauki słówek jest oczywiście bardzo praktyczny i przydatny, to jednym z najmocniejszych przeżyć kwietnia był niewątpliwie mój nieudany casting i to opowieść o nim nominuję do zaszczytnego miana ulubionego tekstu miesiąca.

Pytanie na koniec.

Gdybym miał koniecznie zostawić jedną rzecz, a jedną koniecznie zmienić w ramach swoich nadchodzących rewolucji, to co by to było?

antykruchość w życiu i w biznesie