antykruchość w życiu i w biznesie

Jak sprawnie przeprowadzić małą akcję charytatywną?

W ramach świątecznych życzeń i prezentów, postanowiłem podzielić się latami charytatywnych doświadczeń. Z nieśmiałą nadzieją, że kogoś zainspiruję i pomogę, by w razie czego nie wymyślał koła od początku.

Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie ten czas. Podsumowaniu ostatniej współorganizowanej przeze mnie akcji charytatywnej miały towarzyszyć: śnieg na oknach, grzane wino i bożonarodzeniowy Frank Sinatra. Ze wszystkich moich planów niestety udało się zrealizować wyłącznie choinkę:

pierwsza prawdziwa choinka
Mój pierwszy prawdziwy świerk. A bombki też są historyczne – część starsza ode mnie!

A skoro wiosenna, alternatywna atmosfera, to może i nietypowe podsumowanie akcji? Najpierw oczywiście statystyka:

  • duże żywnościowo chemiczne paczek dla rodzin i osób mieszkających samodzielnie: 31;
  • małe słodyczowo-radosne paczki dla osób z domów pomocy społecznej: 15;
  • ilość zaangażowanych osób: grubo ponad 100, rozpiętość geograficzna pomagających: od Barcelony po Warszawę;
  • radości i wzruszenia: niezliczone;
  • stresy i frustracje: liczne, a jakże.

A poza liczbami? Pomyślałem, by zamiast przytaczać podziękowania obdarowanych (co zawsze straszliwie mnie krępuje) napisać krótki poradnik organizatora. Pokazać, że zrobienie czegoś podobnego wcale nie jest takie trudne. Zainspirować innych. Gotowi?

Organizacja akcji charytatywnej: najważniejsze.

Do znudzenia powtarzam osobom, które szkolę z zarządzania projektami: w każdym przedsięwzięciu kluczowe jest wiedzieć PO CO je realizujemy. Zadaj sobie pytanie „komu i dlaczego chcę pomóc”. Zwierzęta, bezdomni, upośledzeni umysłowo, niewidomi, dzieci z trudnych rodzin? A dlaczego? Egoizm, altruizm, wyrzuty sumienia, chęć udowodnienia przereklamowanej Szlachetnej Paczce i Owsiakowi-złodziejowi, że można lepiej?

To fundament, z tego będziesz czerpać siłę i motywację w trudnych chwilach. Momentach, które nastąpią prędzej niż przypuszczasz. To punkt, z którego wyjdziesz szukając tych, którzy będą cię wspierać, oraz tych, których wybierzesz na odbiorców swojej pomocy. Pomoc sprawie, w którą wierzysz naprawdę mocno daje niezrównanego kopa!

Jak było to u mnie? Zawsze mocno ruszał mnie los niepełnosprawnych fizycznie i umysłowo. I owszem, jestem zwolennikiem dawania wędki zamiast ryby. Jednak życie nauczyło mnie, że są osoby, którym albo takiej wędki podać się nie da, albo nie leży i pewnie nigdy nie będzie leżało to w mojej mocy.

Czasami tą wędką jest po prostu dobry uczynek. To, że zrobi się coś razem z pozytywnymi ludźmi. To, że pokaże się komuś, że ktoś inny o nim pamięta.

Co jeszcze? Kiepskie doświadczenia ze stowarzyszeniem „Wiosna”. Organizacją, którą szanuję i podziwiam, a jednak coś między nami nie zagrało. Tyle, że zamiast krytykować i narzekać wziąłem sprawy w swoje ręce. Znalazłem lokalną grupę pomagającą bliźnim i teraz wraz z nimi realizuję swoje potrzeby i ideały.

Ale ja nie mam komu pomóc!

Rozejrzyj się wokoło, popytaj. Na bank ktoś z Twoich znajomych udzielał się, lub udziela w jakiejś organizacji, kogoś zna, z kimś może cię skontaktować. Zawsze zostaje też Google albo Bazy NGO.

Bardzo ważne: poza tym, że dana sprawa musi mocno leżeć ci na sercu, musisz dobrze dogadywać się z odbiorcami twojej pomocy! Nie ma chyba nic gorszego niż beneficjent, który robi ci łaskę, że w ogóle ją przyjmie.

Samemu nie da rady – rekrutacja wolontariuszy.

System w mojej akcji to poszukiwanie ogarniętych liderów dla poszczególnych paczek. Poza tym zawsze sam robię kilka paczek i oczywiście koordynuję całość od strony logistyczno-komunikacyjnej. Niezależnie od tego, jaki model wybierzesz – będą potrzebni ludzie. Z mojego doświadczenia:

  • W komunikacji od masowych maili i łańcuszkowych SMSów stokroć skuteczniejsze jest indywidualne podejście – spersonalizowany email albo rozmowa telefoniczna. Więcej piszę o tym tutaj. Zajmuje SPORO czasu, ale jest warte każdej poświęconej minuty.
  • Szukając chętnych przygotuj się na ciszę. Czasami nawet po wstępnych entuzjastycznych deklaracjach. Niektórymi z kolei trzeba zajmować się niczym przedszkolakami. Warto więc kierować się intuicją i odcinać takich „pomocników”. Zaoszczędzony czas i energię lepiej spożytkować dla tych ogarniętych oraz szukanie nowych, bardziej samodzielnych.
  • Gdzie szukać: rodzina, znajomi, sąsiedzi, współpracownicy i byli współpracownicy. Polecam szczególnie działy znajomych firm HR, które są w stanie znakomicie rozprzestrzenić twoją akcję w danym przedsiębiorstwie.

Niezależnie od obranej drogi – poszukując pomocników kieruj się taktem i zrozumieniem. Nie bądź nieznoszącym sprzeciwu charytatywnym oszołomem. Ktoś może uczestniczyć już w innej akcji, nie być do końca przekonanym do sprawy, w jakiej działasz, albo po prostu nie mieć potrzeby przyłączenia się do takowej. Jego prawo.

Największe wyzwanie.

To, poza sprawną komunikacją, logistyka. Po prostu weź pod uwagę, że przetransportowanie sporej ilości darów, szczególnie w ciągu jednego-dwóch dni może być największym z wyzwań, z jakimi się spotkasz. Kilka prostych rad:

  • Jeśli to możliwe – rozciągnij transporty w czasie, np. na przestrzeni tygodnia.
  • Szukaj wolontariuszy-kierowców. Często znajdą się osoby, które niekoniecznie zorganizują jakieś dary, ale chętnie pomogą ci w transporcie.
  • Pytaj czy dany uczestnik sam nie ma ochoty lub możliwości dostarczenia zorganizowanej przez siebie paczki.

A, i zacznij odpowiednio wcześniej rezerwować kartony w okolicznych sklepach.

Z poradnika charytatywnego praktyka.

    • Mało kto wie, że Google udostępnia świetną i wygodną usługę Sites. Możesz dzięki niej szybko i wygodnie zmontować prostą stronę informacyjną dla twojej akcji.
    • Jeszcze o komunikacji: less is more. Pisz zwięźle, skracaj, skupiaj się na najważniejszych rzeczach. Inaczej nikt nie przeczyta twojego maila, ani treści na stronie. Więcej pisałem o tym tutaj.

 

CHCESZ POZNAĆ TAJNIKI SPRAWNEGO PROWADZENIA PROJEKTÓW?
Zapisz się na kurs online, w którym czeka na Ciebie 12 lekkostrawnych lekcji,
przykłady, materiały dodatkowe, całość zakończona certyfikatem.

 

  • Zacznij przygotowania, rozpocznij komunikację i rekrutację sporo (przynajmniej miesiąc) przed finałem. Czasu zawsze wydaje się najpierw sporo, a później strasznie go brakuje.
  • Jeśli Ty, albo któraś z Twoich grup ma problemy ze zrobieniem zakupów – polecam zamawianie przez internet. Np. z TESCO. W ten sposób możesz „obskoczyć” też grupy, które zrekrutujesz zdalnie (np. znajomi / firmy z innego miasta), kiedy siłą rzeczy i tak dostaniesz od nich pieniądze.
  • Jeśli jednak masz czas i siły – sporo oszczędności (można kupić więcej różnorodnych produktów!) może przynieść sztuczka, którą przetestowałem w tym roku. Samodzielne przyniesienie kilku transportów fantów z lokalnej Biedronki czy Lidla. Zabawy co niemiara, obserwacja jak przyrasta ilość darów (patrz zdjęcie niżej) budująca, a mina pań na kasie – bezcenna. Da się nawet bez samochodu – wystarczy turystyczny plecak.

zbieranie darow dla potrzebujacych

  • No właśnie. Traktuj całość jako zabawę. Na pakowanie skrzyknij znajomych.

akcja pomocy potrzebujacym zespol

  • Pamiętaj, że to nie pomoc dla powodzian. Nie rób błędu takiego, jak sporo darczyńców. Ostrzegaj przed nim swoich wolontariuszy. Odbiorcy paczek zwykle nie potrzebują 10 kilo mąki, cukru, ryżu i najtańszego makaronu. Dorzuć zamiast tgeo coś, co znają z telewizyjnej reklamy. Niech zjedzą sobie raz w roku Nutellę, Rafaello, albo oliwę z oliwek.

ptasie mleczko

  • Ważny, nie wiem czy nie najważniejszy, jest akcent osobisty – kartka z własnoręcznie napisanymi życzeniami, nietypowy drobiazg. Coś co pozwoli odbiorcy poczuć się naprawdę wyjątkowo.
  • Tak samo chcą też poczuć się twoi wolontariusze – zaproś ich na imprezę, napisz maila, wyślij kartkę. Po prostu, kurde, nie zapomnij podziękować.

Nic trudnego. No, przynajmniej do momentu, który przytrafił mi się w tym roku – przytłoczenia sukcesem. Trzeba było widzieć panikę w moich oczach, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że muszę rozplanować rozwózkę po całym Krakowie 46 paczek. Ale i z tym, przy pomocy wielu wspaniałych pomocników daliśmy sobie radę!

To chyba najbardziej świąteczny tekst jaki popełniam. Także ze względu na okoliczności – słyszę, że właśnie kończy smażyć się karp. Zdaje się, że za jakieś dziesięć minut siadamy do Wigilii! Z okazji Bożego Narodzenia życzę ci, aby rozdawane przez ciebie prezenty sprawiły bliskim co najmniej tyle radości, ile mi dały moje tegoroczne 46-paczkowe perypetie! :-)

antykruchość w życiu i w biznesie