antykruchość w życiu i w biznesie

Blogowa wersja lipca

Ministerstwo Kawy przy Marszałkowskiej. Bezlitosne słońce próbuje wdzierać się do wnętrza hipsterskiej kawiarni. Sprytnie ukrywam się w kącie i dumam nad podsumowaniem miesiąca. Okresu rozjadów, pierwszej dużej komercyjnej sesji i momentu, kiedy mocno uwierzyłem w bliski sukces tego bloga. So, shall we?

Życie upływa mi teraz pod hasłem: wolność! Pedałując Bulwarami Wiślanymi we wtorkowe przedpołudnie, myślę często:

„Nie wierzę, że to się dzieje! Nie wierzę, że nie muszę wracać za chwilę do biura, nadzorować wydania kolejnego prototypu, robić prezentacji dla zarządu, albo wykłócać się o budżet. Nie wierzę!”

Ale tak, to wszystko dzieje się naprawdę. Zrobiłem to! Wywróciłem swoje życie do góry nogami. Jestem wolny!

Relaks przy piwieJednak sporo zajęło mi zwalczenie idiotycznego poczucia winy pod tytułem “leżysz i nic nie robisz”. Idiotycznego, bo przecież większość dni wypełnia mi praca. Całe wrażenie zaś, wynika wyłącznie z faktu niebywania w tradycyjnym biurze i angażowania się w projekty, które przy okazji sprawiają mi sporą frajdę. Czy aby przestać czuć się winnym muszę koniecznie odbijać kartę o 5 rano w fabryce azbestu?

A teraz zapraszam na lipcowy misz-masz, czyli subiektywny przegląd wydarzeń.

Spadek poziomu tłuszczu poniżej 9%.

Nagle zacząłem mniej jeść. Możliwe, że zainspirowała mnie rozmowa z Peterem Sagem, by przy próbach zmian nie używać do ich wprowadzania siły woli. Jej zasoby zbyt łatwo się kończą. Zamiast tego radzi, by dążyć do stania się swoim nowym wcieleniem, dla którego ów nawyk jest czymś naturalnym, jego częścią.

Przemyślałem sobie poważnie kwestie takie, jak: chude jest zdrowe; mniej jedzenia – mniej zabawy z posiłkami; lepiej dla mojego zdrowia i samopoczucia jest zjeść za mało, niż zbyt dużo. A potem, potem byłem po prostu spójny z moimi nowymi wartościami!

Eksploracje

Dwa razy stolica, raz Trójmiasto oraz trochę lokalnych krakowskich atrakcji. Z każdej kategorii po jednej perełce.

Podziemia Pałacu Kultury i Nauki – smród kotów, podłoga w stylu sklepu GS, a na ścianach kalendarze z rozebranymi niuniami powieszone przez panów z obsługi. Bardzo klimatyczna wycieczka!

Kalendarz z Panienką, Akwarium, Sztuczna RoślinkaOtwarte niedawno Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku. Chyba najlepsze z nowych polskich muzeów. Imponująca, nowoczesna architektura, a do tego ciekawa i mądrze zorganizowana wystawa. Wrescie ktoś wpadł na to, by zaznaczyć na mapie (w interaktywnym audioprzewodniku), które z czterdziestu eksponatów w danej sali są najważniejsze! W dodatku słuchając niektórych nagrań naprawdę wzruszyłem się.

Wzruszenia te były jednak niczym, w porównaniu do tego, co przeżyłem kilkaset metrów do mojego domu w byłej siedzibie krakowskiego Gestapo. Słabość głównej ekspozycji rekompensuje wizyta w podziemiach i lektura wykonanych tam przez osadzonych napisów. Ryte po omacku, koślawym pismem, wyrazy tęsknoty za bliskimi i błagania o litość działają jak uderzenie kluczem francuskim w czerep. Po wyjściu stamtąd pobliski Park Krakowski ze swoimi zielonymi drzewami i śpiewającymi ptakami wyglądał dość surrealistycznie i… niestosownie.

Poza tym:
  • Miałem okazję upaćkać się farbą i nawdychać rozpuszczalnika, gdy przez dwa dni pomagałem w malowaniu stołówki Caritasu przy Dietla w Krakowie.
  • W kinie letnim nad nowohuckim zalewem obejrzałem film biograficzny o Pinie Bausch, co w połączeniu z zeszłomiesięczną wizytą na Polskim Teatrze Tańca spowodowało chęć zostania tancerzem. Chyba jednak trochę za późno.
  • Wziąłem udział w pierwszej komercyjnej sesji z Hysteria Models. Ciekawe doświadczenie, które na pewno opiszę, jak tylko zobaczymy jej efekty.
Nakładanie Makijażu przed sesją zdjęciową
Tak, to nakładanie make-upu.
  • Będąc w Warszawie poznałem dwie kolejne blogerki – balerinę Dominikę oraz specjalistkę od relacji międzyludzkich Malvinę. W obu przypadkach było inaczej, niż sobie wyobrażałem. W obu przypadkach zaskoczenie było pozytywne.
Konferensją

No worries. Nie będę zanudzał was trzystronicową relacją z konferencji dla blogerów, w której wziąłem udział w połowie lipca. Było to dla mnie pierwsze wydarzenie tego typu i dlatego muszę napisać kilka słów refleksji.

Impreza dla blogerówSeeBloggers in plus:

  • ludzie (no, większość) i atmosfera;
  • trochę przydatnej wiedzy – od tajników analizy statystyk ruchu na blogu, po to, czym różnią się od siebie (włącznie z testem organoleptycznym) różne rodzaje whisky;
  • przekonałem się też, że całkiem sporo wiem o blogowaniu i… wyleczyłem część kompleksów.

Poza tym przekonałem się – nie żeby to miało jakieś znaczenie – że Kominek sięga mi do ramienia. :-)

Zmiany, Zmiany, Zmiany

Tytuł tego wpisu ma jednak niewiele wspólnego z samym SeeBloggers. Odnosi się do sposobu, w jaki spędziłem kilka ostatnich tygodni – na myśleniu, analizach i planowaniu przyszłości Lepszej Wersji Siebie.

Chcę tworzyć coraz lepsze teksty, bo czuję, że całość zaczyna chwytać! Zmotywowany, rozpocząłem też serię ulepszeń, m.in.:

  • Zaktualizowany pasek po lewej stronie, gdzie teraz znalazła swoje miejsce krótka sekcja z moją mordką i odsyłaczem do odświeżonej wersji tekstu o mnie; podobny lifting przeszedł też przewodnik po najciekawszych artykułach.
  • Gruntownej (czytaj: trzy dni pracy) przemianie uległ mój newsletter. Z prostego maila z powiadomieniem o wpisie, stał się czymś więcej. Będę teraz kładł spory nacisk na jego ulepszanie i oczywiście zapraszam cię do dopisania się na listę.

I skoro już piszę o zmianach – będę bardzo wdzięczny za każdą opinię odnośnie zarówno wprowadzanych nowości, jak i ogólnego poziomu całości. Mogą być komentarze, wiadomości z formularza, albo znaki dymne. Byle do mnie dotarło.

Wpis, komentarz i polecany tekst miesiąca

Tekstem miesiąca był jednogłośnie, bezapelacyjnie wpis o moich perypetiach z sześcioletniego mieszkania ze współlokatorem. Na komentarz miesiąca, nie mogłem więc wybrać niczego innego, jak tylko wypowiedzi samego zainteresowanego:

Faktycznie Diuna była nieprzemyślane z mojej strony :) na szczęście ten epizod nie zakończył się niczyja śmiercią ani trwałym kalectwem.

Jak już będziemy mieli z Paulina dom, to będzie w nim pokój dla wujka Igora (jak pokój dla Joego z Przyjaciół :))

W ramach polecania tekstów z innych blogów polecam odpowiedź Anity na pytanie dlaczego objechała (dosłownie!) rowerem Polskę. Coś optymistycznego, wakacyjnego i inspirującego w jednym!

Co na następne 31 dni?

Przede wszystkim dalsze rozszerzanie mojej nieetatowej działalności. Chcę skupić się na kolejnych dwóch źródłach potencjalnych dochodów. Oprócz tego mam na liście kilka eksperymentów z dziedziny fitness i odżywiania oraz (już za tydzień!) pierwsze w życiu odwiedziny w Paryżu. Dziwne, ale jeszcze nie zacząłem planować wszystkiego co do godziny. Czyżby pozytywne zmiany w mojej psychice?

O tym, czy takie pozytywne zmiany są u mnie w ogóle możliwe, popolemizuje w sierpniu (przy dobrych wiatrach) na łamach Lepszej Wersji Siebie pewna bliska mi osoba.

Oprócz tego na blogu możecie spodziewać się wrażeń z paryskiej wyprawy oraz wspomnianej już relacji z ostatniej sesji. Poza tym rozważam dwa dość duże tematy. Chciałbym wiedzieć, który z nich przeczytasz chętniej:

  • jak w wieku 33 lat spłaciłem kredyt na mieszkanie?
  • o BodyArt, najlepszej formie aktywności fizycznej pod słońcem?

Dobrego, nie za gorącego miesiąca. Ależ grzeje w tej Warszawie!

antykruchość w życiu i w biznesie