antykruchość w życiu i w biznesie

Wszyscy cierpimy na rozdwojenie jaźni

Zawsze zastanawiało mnie o co tak naprawdę chodzi z tą intuicją – bzdura czy nie? Albo – lepiej zastanawiać się, czy podejmować decyzję spontanicznie? I – moje ulubione – jak sprawić, bym czuł się w życiu szczęśliwy i spełniony. Zastanawiało mnie, aż w końcu przeczytałem pewną książkę.

Rok pański 2007, pierwsze miesiące prawdziwej samodzielności

Na koncie w mBanku spoczywa – zaoszczędzone w pocie i znoju – dwadzieścia tysięcy złotych polskich. Trwa hossa, a tu na odsetkach zarabiam jakieś grosze.

Czas działać, wziąć swą przyszłość finansową we własne ręce! Pora zainwestować!

Gdzie? Oczywiście na giełdzie. W co? Hmm… stosy wskaźników, rekomendacji i wykresów i nagle – w tym całym gąszczu – dostrzegam wyglądającą obiecująco nazwę. Kupuję, za całość!

Praktycznie od następnego tygodnia po zakupie, cena zaczęła powoli spadać. Trwałem na posterunku, trwałem kilkanaście miesięcy, aż wartość mojego „pakietu gwarantującego świetlaną przyszłość” spadła do 14 tysięcy. W końcu przemogłem się, zacisnąłem zęby i ściąłem straty. Całkiem słusznie z resztą, bo później było już tylko niżej, dużo niżej.

Błędy poznawcze, czyli jak to się właściwie stało?

Taki rozsądny i całkiem nieźle znający zasady funkcjonowania rynków finansowych Igor wpuścił się w maliny. Jak to możliwe? Cóż – prawda jest taka, że wybrałem spółkę, której produkty znałem i uważałem za solidne. Podświadomie zamieniłem trudniejsze, wymagające porządnego przygotowania, pytanie:

Czy ta spółka jest dobrze zarządzana, ma odpowiednie perspektywy rozwoju i – przede wszystkim – czy jej obecna cena odpowiada jej wartości?

Na łatwiejsze:

Czy ta firma jest fajna i lubię jej produkty?

Z kolei gdy zaczęło i nie chciało przestać spadać – myślałem o dotychczasowej stracie i „zainwestowanych” pieniądzach. Skupiłem się wyłącznie na tym, zamiast rozważać przyszłość i ewentualne realne perspektywy na wzrost wartości posiadanych papierów. Klasyczny sunken cost fallacy – problem z postrzeganiem „kosztów utopionych”. Trwamy przy nieperspektywicznej inwestycji, ponieważ ciężko pogodzić się ze stratą tego, co już w nią włożyliśmy. I to nie tylko finansowo – doskonałym przykładem jest też trwanie w toksycznym związku bez przyszłości „bo już tyle pracy w niego zainwestowaliśmy”.

A, wracając jeszcze do tendencji zamiany trudniejszego pytania na łatwe – jak tam wybory? Głosujesz, bo – na podstawie doświadczeń ostatnich lat, a nie tylko kampanii –  uważasz, że kandydat będzie godnie reprezentował kraj, ma spójny z twoimi poglądami i realistyczny program. A może – bo fajny z niego facet, podobała ci się jego ostatnia, ogólnikowa mowa, albo generalnie lubisz jego partię? Nie martw się, ja też.

Thinking, Fast and Slow.

Takie myśli towarzyszyły mi, gdy przez ostatnie dwa miesiące przebijałem się przez angielską wersję książki noblisty Daniela Kahnemana, wydanej po polsku jako „Pułapki myślenia”. Przebijałem, bo zawarta na pięciuset stronach, treść na pewno nie jest lekka i prosta do przyswojenia.

Daniel Kahneman, Pułapki Myślenia

To podsumowanie ponad trzydziestu lat badań nad dziedziną, o której tak naprawdę wciąż wiemy żałośnie mało – tym, jak myślimy, oceniamy i podejmujemy decyzje. Kahneman, wraz ze swoim przyjacielem Amosem Tverskym, obalają uznane ekonomiczne i psychologiczne teorie, tłumaczą paradoksy nieracjonalnych wyborów (szczególnie tych, gdzie dalibyśmy pokroić się za ich racjonalność), a nawet dotykają tak ważnego i trudnego problemu, jak „od czego zależy nasze poczucie szczęścia i spełnienia w życiu”.

Wiem, że nie każdy będzie miał dostęp do tej książki i nie każdy znajdzie na nią czas i cierpliwość. Chciałbym jednak, byście mieli szansę zdobyć chociaż podstawową wiedzę na temat opisanych tam, naprawdę fascynujących, mechanizmów. To nie oderwana od rzeczywistości wiedza, to coś co każdemu z nas zdarza się kilkadziesiąt razy w ciągu jednego dnia!

Dlatego, w ciągu kilkunastu najbliższych tygodni, chcę przedstawić najważniejsze i najciekawsze opisywane przez Kahnemana mechanizmy. A jeśli eksperyment się sprawdzi – mam na liście inną książkę, którą chciałbym rozebrać w podobny sposób. Z igorowej, lepszowersjowej perspektywy.

Zaczynamy #pułapkimyślenia!

No, to co z tym tytułowym rozdwojeniem jaźni?

Co nam siedzi w głowie? Dla celów swojej książki Kahneman wprowadza pojęcie dwóch wbudowanych w nas systemów:

  • System 1: wchodzi do akcji jako pierwszy, myśli szybko, bezwysiłkowo (bezmyślnie? :-)), automatycznie – odpowiada np. za błyskawiczną decyzję w sytuacji zagrożenia, czy ocenę czegoś „na oko”
  • System 2: musimy świadomie uruchomić go, gdy zaczynamy się nad czymś zastanawiać, odpowiada za „przemyślane” decyzje

Tak, system pierwszy to intuicja. Wrażenie, gdy coś nam się wydaje, a sami nawet nie wiemy czemu. I ma to jak najbardziej naukowe wyjaśnienie!

Nasz umysł, zupełnie bez naszego świadomego wysiłku,sprawnie przeczesuje przeszłe doświadczenia. A wynik, będący błyskawiczną oceną sytuacji (niebezpieczeństwo? w lewo? kupić?), przekazuje w formie przeczucia. Autor podaje przykład doświadczonych strażaków, którzy w czasie akcji potrafią rzucić sikawkę i wrzasnąć:

Uciekamy!

By minutę później ujrzeć, jak płonący budynek, w którym jeszcze chwilę temu przebywali, wali się i grzebie wszystko wewnątrz pod morzem ognia. To nie objawienie – inny odgłos płomieni, ich kolor, budulec i czas trwania pożaru – w chwili niebezpieczeństwa zestawione są w ułamku sekundy przez System 1. A gdy ów napotka prawidłowość kojarzącą się z niebezpieczeństwem, nie wysyła informacji „hmmm, te płomienie dziwnie brzmią, może warto pomyśleć o ewakuacji?”, tylko „uciekaj!!!”. Na zastanawianie się nad dokładną przyczyną może przyjść czas później.

Nikt przy zdrowych zmysłach nie ma pretensji, gdy alarm kilka razy okaże się fałszywy. Lepiej pomylić się, niż zginąć, ignorując „przeczucie”. A pomyłki naszej intuicji zdarzają się często. Nieustannie i pod presją eksploatowana, nie ma za bardzo czasu by lepiej i dokładniej wykonać swoją pracę. A radzi sobie na tyle dobrze, że większości jej wysiłków nawet nie dostrzegamy.

Dlaczego stereotypy są dobre?

Wyobraź sobie, że każdego dnia zastanawiasz się nad każdym, najmniejszym wyborem:

  • na skrzyżowaniu w lewo czy w prawo?
  • płatki zwykłe czy ekologiczne?
  • w którą stronę przekręcić klucz w zamku?
  • ta promocja opłaca się, czy nie?

A, skoro jesteśmy już przy zakupach. Jak wyglądałoby kompletowanie długiej listy zakupów, gdyby nad każdym zastanawiać się i porównywać, zamiast w większości włożyć do koszyka to co ostatnio?

Po to właśnie jest System 1. To nasze podejmowane na czuja, na szybko i intuicyjnie decyzje. Decyzje w miejscach, gdy często nawet nie dostrzegamy, że stajemy przed wyborem (w lewo czy w prawo?). Tu także działają wszelkie, odsądzane od czci i wiary stereotypy, uproszczenia i oceny po okładce. One są… dobre, bo oszczędzają nam, skończonej przecież, zdolności wysiłkowej naszej głowy. Pozwalają zareagować i ocenić coś błyskawicznie – wybierając wyglądającą schludniej knajpę, produkt kojarzonej z solidnością marki, czy każąc nogom przejść na drugą stronę na widok grupy bezwłosych jegomościów.

Jak to – dobre? A co z lepszą wersją siebie? Co z pamięcią o innych punktach widzenia, świadomym życiem i mądrymi wyborami? Spokojnie. Szacunek, refleksja, wycofanie się ze zbyt pochopnego sądu – zdecydowanie tak. Po prostu, w pełni świadomi naszych ograniczeń, włączamy aktywne myślenie i refleksję w momencie, w którym… warto. I jedyne nad czym możemy i powinniśmy pracować to by umieć robić to częściej i bardziej świadomie.

Gdy, w obawie przed łysymi, przeszliśmy na drugą stronę ulicy, nie wracamy do momentu tej spontanicznej i błyskawicznej decyzji. Często nawet nie dostrzegamy, że był tam w ogóle jakiś dylemat. Nie deliberujemy, że może byli to, zażywający wieczornego powietrza po ożywionej debacie, członkowie książkowego klubu dyskusyjnego osób po chemioterapii. Nie ma sensu.

Sens jest w dyskusji z bliskimi, przy ważnej decyzji, czy w nowym środowisku, gdzie stereotypy dają o sobie znać najmocniej. Może ten opryskliwy chłopak z IT miał po prostu słaby poranek, a okaże się jednak pomocnym i fajnym facetem? Może książka zaproponowana przez tę ubraną na czarno i zakolczykowaną niewiastę, faktycznie będzie niezłym prezentem dla babci? A te akcje, które właśnie zamierzam kupić – czy to na pewno dobra decyzja?

A czy te wybory na autopilocie nie są jakieś nieludzkie?

Nie. Inaczej po prostu nie dałoby się funkcjonować. Kilka tysięcy osób zginęło w trzęsieniu ziemi w Nepalu, pamiętasz i myślisz o tym w jakikolwiek sposób? Zamknij oczy i wyobraź sobie osobę ze zmiażdżoną ręką, której połowa rodziny zginęła pod gruzami ich jedynego lokum. Leży teraz, wpatrzona w brezent namiotu medycznego wiedząc, że nie ma dokąd wracać i zastanawia się z czego będzie żyła, gdy wypiszą ją ze szpitala, a pomoc humanitarna się skończy.

Mocne? Dlatego właśnie w ogóle o tym nie myślisz! I, nie, wcale nie znaczy to, że masz serce z kamienia. Po prostu w inny sposób nie dałoby się funkcjonować. Zamiast iść do przodu i robić coś ze swoim życiem zajmowalibyśmy wyłącznie rozpamiętywaniem rozmaitych otaczających nas niesprawiedliwości oraz nieustannym dzieleniem włosa na czworo przy podejmowaniu każdej decyzji. A tak… możemy to zrobić świadomie, a w międzyczasie na przykład zarobić pieniądze i przeznaczyć je na pomoc dla ofiar tego trzęsienia ziemi.

Podsumowując – dwa systemy
  1. System 1: szybki, intuicyjny, bezrefleksyjny, niestrudzony
  2. System 2: wolny, dogłębny, leniwy i łatwo wyczerpujący swe siły
  3. Intuicja istnieje i ma zwyczajne, naukowe wyjaśnienie. Często bywa jednak mylnie i zbyt szeroko interpretowana. No i często – jak to System 1 – się myli.
  4. Bez stereotypów i automatyzacji pewnych funkcji po prostu by się nie dało.

Ciąg dalszy nastąpi, cieszysz się?

Tytułowe: darkday
antykruchość w życiu i w biznesie