Ile razy obserwując kogoś myślisz: „co mu siedzi w głowie?”, „jak w ogóle można tak postąpić?”? Dziś uniwersalna odpowiedź na te i podobne pytania.
Każdy jest inny, gusta bywają różne, co ważne dla jednego, nie będzie takie dla innego. Wyświechtane prawdy powtarzane i przemycane w literaturze tyle razy, że każdy zdążył się już na nie stosownie zaimpregnować. Wiemy, rozumiemy, popieramy, ale jeśli tamten z grzywką lubi Masłowską, to niezawodnie debil z niego.
Podobny wniosek przyjdzie wysnuć tym łatwiej, im bardziej jednorodnym towarzystwem się otaczamy. Głosujący na Korwina ateiści z korporacji, spędzający popołudnia w hipsterskich knajpach, a wieczorami słuchający Maleńczuka nie stracą czasu na chwilę refleksji:
- głosuje na PO – leming
- katolik – oszołom
- wielbiciel techno – dresiarz
W ostatni weekend, dzięki uprzejmości (powstań) Unii Europejskiej (spocznij), uczestniczyłem w pewnym szkoleniu, gdzie jeden z modułów stanowiło omówienie typów ludzkich osobowości. Szkoliłem się i czytałem o tym dziesiątki razy, według wszelkich możliwych klasyfikacji. I wiesz co – nigdy dość. Wcale nie ze względu na znajomość często zbyt wydumanych i przekombinowanych modeli. Kocham to, bo przypomina mi to o tej prostej, chętnie zapominanej prawdzie:
Każdy patrzy na świat inaczej.
On nie znosi publicznych zgromadzeń, ona nie ma problemów z przyjściem sama na imprezę, za to dostaje szału po spędzeniu dwóch dni samotnie. On wiecznie rywalizuje, musi wygrywać. Dla niej kariera nie ma absolutnie żadnego znaczenia. On myśli, że ona boi sie konfrontacji i tak naprawdę udaje i skrycie marzy o awansie i stanowisku prezesa. Ona za to patrzy na niego z politowaniem – pewnie rodzice nie kochali go w dzieciństwie i dlatego czuje potrzebę dowartościowania.
Oboje są w błędzie, oboje są normalni, tylko – jak większość – patrzą na tych odmiennych z politowaniem. Bo niby jak mam zrozumieć punkt widzenia kogoś, kto lubi niebieski? Słyszysz – niebieski – czy to nie śmieszne?
Tak właśnie, moją ulubioną, autorską, analogią są kolory.
Skad wiesz, że zielony jest zielony?
A może Mietek widzi ten zielony zupełnie inaczej, może właśnie dlatego lubi niebieski, że twój zielony i jego niebieski obiektywnie wyglądają wam tak samo? Że niby gałḱi oczne macie takie same? A jeśli gdzieśtam się różnią? Ot, jak ludzie kolorem włosów, albo – nomen omen – tęczówek?
Często muszę przywoływać ten przykład. Szczególnie gdy wpadam w pułapkę frustracji „bo ktoś nie zachował się tak, jak tego oczekiwałem”. Jak jeszcze radzę sobie z pochopnym ocenianiem innych i
Jak zrozumieć kogoś o innym charakterze?
Pomaga, uniwersalna niczym Amol, medytacja – łatwiej w chwilach frustracji opanować wzburzenie i spróbować bardziej racjonalnie. Przede wszystkim jednak polecam poszerzanie horyzontów i spotykanie różnych ludzi. Na wspomnianym szkoleniu poznałem kilka sympatycznych osób z zupełnie innej niż moja bajki – cenne doświadczenie, bo nie przestaję na co dzień z agentkami biur podróży, doktorantkami uniwersytetu rolniczego, albo księgowymi.
Łatwo zamknąć się w szklanej bańce, szczególnie gdy twoje życie polega na przemieszczaniu się samochodem między apartamentowcem, lśniącym biurowcem, galerią handlową, lotniskiem i modną knajpą. Dziesięć lat twoja stopa nie postała targu, albo w tramwaju? Wiesz, że niepostrzeżenie odrywasz się od życia niczym studenci Stanford University? Idź czasem do osiedlowego spożywczaka i przyjrzyj się kupującym. Możesz też – pamiętając o tym – poczytać beletrystykę, albo pójść do teatru. Po znakomitym „Lubiewie” w Teatrze Nowym, uderzyło mnie, że ktoś podobny do jego bohaterów, mógłby równie dobrze żyć w budynku naprzeciwko.
Pierwszy krok do zrozumienia, to dostrzeżenie samego istnienia tej różnorodności.