antykruchość w życiu i w biznesie

Gaijina poradnik przetrwania

Tradycyjnie na koniec pobytu, przygotowałem spis obserwacji praktycznych i kulturowych. Poradników dla jadących do Japonii znajdziecie od metra, dlatego starałem się skupiać na kwestiach kluczowych i rzadko wspominanych gdzie indziej. Dowiemy się m.in. jak jeździć metrem za darmo i nie umrzeć z głodu w dzielnicy pełnej jadłodajni, w których wszystko jest po japońsku.

Słowa te zacząłem pisać w Kyoto, które razem z doliną Kiso, ściga się o palmę pierwszeństwa największego zawodu podróży. Samo w sobie jest bardzo interesujące, tyle że… pełne zachodnich turystów. W tokijskiej Akihabarze, albo Onsenie Kusatsu masz sporą szanse być przez długi czas jedynym nie-azjatą w polu widzenia. W Kyoto się to właściwie nie zdarza, co nie pozostaje bez wpływu na zachowanie Japończyków. Tak więc mimo wspaniałych gospodarzy jakoś niechciałbym tam już wracać.

2014.10 Japan, Kyoto Our Hosts 01

Nasza gospodyni przyrządza okonomiyaki - japońską pizzę z... kapusty
Nasza gospodyni przyrządza okonomiyaki – japońską pizzę z… kapusty

W ten sposób mamy pierwszą, swoją drogą mało oryginalną i dość uniwersalną radę: jeśli chcesz zobaczyć prawdziwą Japonię, odwiedź mniej popularne miejsca. Świątynie i pałace szybko się nudzą, a najwięcej radości dają eksploracje kulturowe, które poza turystycznymi centrami wypadają po prostu lepiej. W Tokio Japończycy kłaniają, krzyczą arigato gozaimaaaas i uśmiechają do nas tak, jak do tubylców, Kyoto nas olewają.

Super, ale po pewnym czasie wszystkie są już takie same.
Super, ale po pewnym czasie wszystkie są już takie same.

W mniej turystycznej okolicy na pewno przyda się poradnik przetrwania w japońskiej knajpie:

  • od wejścia obsługa wrzeszczy irasshaimaseeeeee to takie „zapraszamy” – nie trzeba nic odpowiadać, wyszczerz się tylko radośnie
  • często przed wejściem znajdziesz plastikowe wersje najpopularniejszych w danym miejscu potraw, możesz łatwo zorientować się w co i za ile dają oraz (pro-tip), w przypadku gdy trafisz na knajpę (polecam!) z automatem do zamawiania (wrzucasz monety, wybierasz potrawę i dostajesz kupon), przy potrawach z wystawy znajdziesz mały numerek, który pozwoli ci ją sprawnie znaleźć na automacie

Japonia maszyna z Ramen

  • jeśli nie ma automatu, to po zdobyciu i przestudiowaniu menu musisz popisać się znajomością japońskiego wrzeszcząc sumimaseeen, co oznacza „przepraszam”, inaczej kelner do ciebie nie podejdzie (szczególnie w typowo japońskich miejscach), działa też w metrze: sumimaseeen i ładujesz łokieć w nerki, aby wydostać się na swojej stacji (w tej kolejności)
  • kolejne dwa słowa, jakie musisz znać to… udon i soba – to rodzaje makaronu, przy każdej konsumpcji ramenu, będą cie pytali który chcesz

Nie dopytasz się szczegółów u obsługi, bo w Japonii praktycznie nikt nie mówi po angielsku. Jedna na dwadzieścia osób potrafi wydukać kilka podstawowych słów. No i coś, w co nie do końca wierzyłem Michałowi – zapytani na ulicy (czyli nie przykuci do lady w sklepie) o coś po angielsku Japończycy uciekają. Dosłownie. Drobnymi kroczkami oddalają się z miejsca zdarzenia. Ty za to też nie potrzebujesz nic umieć, do podanych wyżej zwrotów dorzuć:

  • wakarimaska, wakarimasu, wakarimasen – rozumiesz?, rozumiem, nie rozumiem
  • ikimas – iść
  • hai, iee – nie, tak
  • arigato gozaimas (lub gozaimasta w zależności od nieistotnych dla ciebie niuansów) – dziękuję bardzo

Wszystko wymawiaj z intonacją wnoszącą, a w gozaimaaaas przeciągaj końcówkę Resztę pokaż na migi i będzie gites.

Gejsze z Kyoto też uciekną, ale drobniejszymi kroczkami z powodu niewygodnego kimona.
Gejsze z Kyoto też uciekną, ale drobniejszymi kroczkami z powodu niewygodnego kimona.

Metro w Tokio – jest wygodne i punktualne, ale zupełnym metrowym nowicjuszom zalecam przyjęcie sporego marginesu na błądzenie. To trzeci poziom wtajemniczenia, po zerowym w Warszawie (jedna linia, wszystko po Polsku), pierwszym w Nowym Jorku (wiele linii, przejścia na wszystkie w ramach jednej stacji), drugim w Berlinie (wiele linii, czasem trzeba zmienić z metra na kolej naziemną i odwrotnie). Tutaj mamy kolej podziemną i naziemną, a wszystko zarządzane przez – zdaje się – cztery różne przedsiębiorstwa. Czasem między stacjami przesiadkowymi trzeba przejść ładnych kilkaset metrów i jeszcze się na nich odnaleźć, co np. na Shinjuku czy Shibuya wcale nie jest takie proste. Najlepiej kupić (tylko na lotnisku!) trzydniowy Tokyo Subway Ticket i poruszać się liniami dwóch firm, które on obsługuje, posiłkując się aplikacją Tokyo Subway Navigation for Tourists (obsługuje tylko linie, które wspiera w/w bilet). Do wyszukiwania połączeń kolejowych niezastąpiona jest za to hyperdia, obie działają offline na urządzeniach mobilnych, co jest krytyczne, bo darmowego WiFi nie uświadczysz prawie nigdzie, z kawiarniami włącznie. Nawet twój telefon może nie działać ze względu na kompletnie inne częstotliwości używane przez lokalnych operatorów.

Ale za to można iść do muzeum mangi i poczytać archiwalne wydanie Kapitana Tsubasy!
Ale za to można iść do muzeum mangi i poczytać archiwalne wydanie Kapitana Tsubasy!

Pamiętaj, że w razie gdy coś pomylisz i tak możesz jechać za darmo stosując Gaijin Smash, czyli po prostu przechodząc przez bramki „na chama”. Sprawdzone w dwóch podbramkowych sytuacjach. Ach, i na podziemnej stacji kolejowej nie zdziw się słysząc ptaki albo świerszcze – to z głośnika…

Gaijin Smash, czyli zrobienie „po swojemu”, które uchodzi na sucho z racji bycia obcym działa też w ramach szeroko pojętej kultury osobistej. Wystarczy chodzić lewą stroną, na ruchomych schodach ustawiać się karnie z właściwej strony, nie wycierać publicznie nosa i kłaniać się na potęgę, a poza tym radośnie naśladować tubylców. Np. siorbiąc głośno i rozchlapując wokoło ramen. Nawet jeśli zaliczymy poważne faux pas, żaden Japończyk nie da po sobie poznać jak bardzo go zszokowaliście.

Pozytywnie zaskoczą cię sklepy – otwarte cały tydzień do późnych godzin i relatywnie tanie.

Asortyment też jest dobry, np. sake w słoiku
Asortyment też jest dobry, np. sake w słoiku

Co absolutnie najlepsze – praktycznie nie obserwuje się różnicowania cen w zależności od miejsca sprzedaży. Ta sama woda, kawa w puszcze, czy lemoniada będzie kosztowała tyle samo w lokalnym spożywczaku, większym markecie, dworcowym sklepiku na peronie i dowolnym automacie z napojami. Ba, wpis poleruje właśnie na lotnisku w Osace i tutaj, dawno za wszystkimi kontrolami i sklepami wolnocłowymi też stoi sobie automat z mineralną za 100 jenów (3.5 PLN).

Japońska maszyna z napojami

Ostatnią, absolutnie genialną rzeczą są toalety – nie chodzi mi wcale o powszechnie znane podgrzewane deski, rozpływam się nad powszechnością i czystością japońskich wychodków publicznych. I absolutnie wszystkie są za darmo! Bez regularnego zmartwienia – nowy wymiar miejskiej eksploracji!

A to już ultra-tradycjny i zaciszny kibelek u gospodarzy z Kyoto. Urządzenie do mycia rąk wodą do spłuczki rządzi!
A to już ultra-tradycjny i zaciszny kibelek u gospodarzy z Kyoto. Urządzenie do mycia rąk wodą do spłuczki rządzi!

Podsumowanie? Myślę, że chciałbym zamieszkać tutaj na jakiś czas. Tyle, że wymagałoby to odpowiedzenia sobie na jedno, fundamentalne pytanie: czy w zamian za poczucie absolutnego porządku, bezpieczeństwa i wygody, byłbym w stanie zaakceptować de-facto dyskryminację – traktowanie jako lokalną atrakcję, względnie lekko upośledzonego barbarzyńce? Naprawdę nie wiem. Byłoby to do zaakceptowania dla ciebie?

p.s. chciałem podziękować wszystkim, którzy w przygotowaniach służyli mi radą i pomocą: Michał i Beata J., Michał B. oraz Patrycja, Łukasz P. oraz (zaocznie, bo pewnie tego nie przeczyta) Krzysztofowi Gonciarzowi za jego znakomitą i inspirującą serię filmów z Japonii.

p.p.s. Na zdjęciu tytułowym przygotowuję dodatki do wołowiny kobe (100 PLN za 100 gram), w czasie wspaniałej lekcji gotowania u Taro z Kyoto, z całego serca polecam!

Słynna Wołowina z Kobe jest... bardzo tłusta, jak garmażeryjne mielone i właśnie dlatego jest taka super.
Słynna Wołowina z Kobe jest… bardzo tłusta, jak garmażeryjne mielone i właśnie dlatego jest taka super.
antykruchość w życiu i w biznesie