antykruchość w życiu i w biznesie

Rambo i Tony układają plan podróży

Siedzę na Bulwarach Wiślanych łapiąc ostatnie wiązki fotonów zachodzącego słońca. Naprzeciwko Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha. Bardzo na miejscu, bo za dwa tygodnie o tej porze powinienem wypatrywać plecaka na pasie bagażowym Tokyo Narita – zwieńczenie długich przygotowań. Tak, to kolejna część cyklu, po przeczytaniu którego łatwo pójdzie ci planowanie odjechanych wakacji!

Wiemy już gdzie i z kim i pora zabrać się za szczegóły. Polecam zacząć od… świąt narodowych wypadających w czasie naszego pobytu. Może pewne miejsca będą tak oblegane, że jechanie tam wtedy to kamikaze? A może właśnie wtedy ma miejsce egzotyczny festiwal, zdecydowanie wart wpisania do naszego planu? Lubie zacząć od świąt, ponieważ przeważnie w pakiecie dostaję mnóstwo ciekawostek o historii i kulturze danego regionu. Temat jest też na tyle kompaktowy, że nie przytłacza rozmiarami i da się go obskoczyć w jeden wieczór. a – jak wszyscy wiemy – przy dużych projektach najgorzej jest zacząć. Co dalej?

Obecnie problemem bywa często nie tyle brak informacji, co jej nadmiar. Zabierając się za research na jakiś rozległy temat, staram się więc najsampierw o zgromadzenie źródeł oraz ich ocenę i wybranie najbardziej wartościowych. Później korzystam tylko z nich, sięgając gdzie indziej wyłącznie gdy okaże się, że nic w nich na interesujący mnie temat nie ma. To, czy coś jest dla mnie wartościowym źródłem, jest oczywiście bardzo subiektywne. Na przykład korzystając z podróżniczych blogów oceniam moją “kompatybilność” z autorem – rekomendacje plażowego imprezowicza to raczej nie dla mnie. Moje standardowe źródła:

  • WikiTravel (raczej w wersji angielskiej) & Wikipedia
  • http://www.roughguides.com/
  • http://www.neverstoptraveling.com/
  • pytam po znajomych o papierowe przewodniki po danym regionie
  • googlam: „what to experience in XYZ”,  “XYZ off the beaten bath”, a następnie przeglądam i zapisuję do zakładek obiecujące rezultaty
  • rozglądam się za książkami o danym kraju (np. skonsumowane w tym roku „Tatami kontra krzesła” i „Izrael już nie frunie„) – dają świetną inspiracje szczególnie w ciężko-uchwytnym obszarze lokalnej kultury i mentalności.
  • jak wspomniałem wyżej – szukam ciekawych blogów

Teraz, zanim zacznę się podniecać i planować zobaczenie ośmiuset rzeczy w trzy dni, nakładam sobie kaganiec badając sposoby przemieszczania się w danym regionie. Ceny, a przede wszystkim szybkość, częstotliwość i “wiarygodność rozkładów jazdy” rozmaitych środków podróży.

Środki transportu w czasie wakacji

Tak uzbrojony zaczynam przeglądać zgromadzone materiały tworząc (w Evernote lub Google Docs) pogrupowane regionami spisy interesujących mnie miejsc i atrakcji. Gotową listę “procesuję” kilka razy wykreślając kolejne pozycje i weryfikując jakość dokonanych grupowań. Kończę zwykle z trzema – pięcioma głównymi regionami, w których będę grasował.

W tym momencie radzę zrobić sobie kilkudniową przerwę na ochłonięcie i odpoczynek. Na tym etapie mam zwykle serdecznie dość całych tych wakacji i drobny psychiczny restart jest więcej niż wskazany.

Zregenerowany biorę na warsztat każde z wypisanych wcześniej miejsc, weryfikując dokładnie zasadność tego wyboru (np. czytając różne relacje) i – przede wszystkim – czas potrzebny na jego sensowne “zaliczenie”. Tu też listuję interesujące mnie w danym miejscu atrakcje:

  • cuda natury i architektury (budynki i budowle; rezerwaty, parki narodowe, szlaki turystyczne)
  • atrakcje kulinarne
  • miejsca ciekawe “atmosferą” (np. w samym Harlemie czy na Greenpoincie nie ma nic super-atrakcyjnego, a jednak zdecydowanie warto się tam wybrać)
  • atrakcje sportowe (np. futbol amerykański), teatralne i muzyczne, włącznie z wszelkiej maści festiwalami
  • obiekty industrialne (fabryki do zwiedzania, opuszczone klimatyczne miejsca)

W czasie tej części researchu na bieżaco konsultuję się z ewentualnymi współtowarzyszami podróży. Staram się też wybadać czy nie mogę uzyskać porad z pierwszej ręki – od kogoś, kto niedawno w danym miejscu był, albo po prostu tam mieszka.

Na koniec polecam zaopatrzyć się w butelkę dobrego wina, aby posiłkując się czerwonym wytrawnym wsparciem moralnym dokonać ostatecznych cięć w programie. Ma on przypominać wakacje i pozwalać na pogapienie się czasem z kubkiem kawy na horyzont, zamiast ciągłej gonitwy za “kolejnym punktem planu”.

Egri Bikaver, 60-lecie mojego liceum, jakies 7 lat temu…

Po wszystkim wskazane jest porządnie się wyspać i wytrzeźwieć – będziemy bawili się kartami kredytowymi. Ale o tym już następnym razem. Dla większego realizmu możesz napisać mi w komentarzu numer swojej.

antykruchość w życiu i w biznesie