antykruchość w życiu i w biznesie

Leniwy jak mrówka

Milijony załatwionych każdego dnia spraw, chwila zasłużonego relaksu i od razu powrót do realizacji kolejnych. I tak bez końca. Gdzieś w okolicy sylwestra konstatujesz, iż mimo wzmożonych wysiłków, nie udało się ruszyć akurat nic z tych najważniejszych rzeczy. Cóż, pewnie jak do niedawna ja, jesteś pracowitym leniem.

Wiedziałem, że mam problem, ale póki nie przeczytałem książki jaką polecam na końcu, nie wiedziałem gdzie może tkwić jego przyczyna.

Zanim zaczniemy, zdefiniujmy – dla pewności – kluczowe pojęcie: strefa komfortu. To stan umysłu, gdy wszystko wokoło jest jasne i znajome. Wiesz jak się zachować, czego się spodziewać i nie masz żadnego poczucia ryzyka, czy zagrożenia. Na imieninach u wujka czujesz się pewnie i znajomo – wszystkich znasz i masz wrażenie, że nic cię nie zaskoczy. To twoja strefa komfortu. Identyczny jubel, tylko u babci nowo-poznanej drugiej połówki wywołuje już stres – nikogo nie znasz, nie wiesz czego się spodziewać. Tam twój comfort zone już nie sięga.

Dlaczego mamy problemy z realizacją najważniejszych planów i zadań?

To proste:

a) najczęściej są one poza naszą strefą komfortu i w związku z tym
b) robimy, najczęściej podświadomie, wszystko, aby się za nie nie zabrać – najczęściej będąc über-zajętymi innymi, należącymi do tej strefy

Najlepsze, tradycyjnie, będą przykłady:

Zawodowy.

Masz przygotować zarys materiałów dla ważnego projektu – wiesz, że jeśli dobrze ci pójdzie, korzyści będą spore. Nie do końca jednak rozumiesz wszystkie szczegóły i wymagania. Wiesz, że będzie trzeba drążyć i kontaktować się z różnymi, czasem mało przyjemnymi, osobami, a to, jak zostanie przyjęty rezultat końcowy pozostanie niewiadomą aż do ostatniego, kluczowego spotkania.

Wzdychasz, ale bierzesz czystą kartkę i zaczynasz myśleć nad pierwszym krokiem. Nagle wybawienie – nowa wiadomość w poczcie służbowej. Bliżej nieznany ktoś, ma bliżej niesprecyzowany problem w twojej dziedzinie. I… oczywiście, że rzucasz się pomóc! Nieważne, że mógłby poczekać, nieważne, że może wcale nie musisz się tym zająć. Kończąc tę sprawę widzisz kolejne nowe maile w skrzynce, otwierasz i… tydzień później tłumaczysz się swemu odbiciu, że mimo szczerych chęci nie udało ci się nic zdziałać.

Wszystko to przecież wina nawału pilnych obowiązków.

Prywatny

Powinieneś poruszyć ze swoim partnerem pewien narastający od dawna problem. Jest sobota rano i moment na rozmowę jest wprost idealny. Stoisz więc w kuchni i myślisz od czego zacząć.

Nagle twój wzrok pada na lodówkę, a tam zbawcza kartka „zrobić pranie”, co przypomina ci, że kończy się proszek. Jakimś sposobem perspektywa sobotniej wyprawy do centrum handlowego nagle staje się kusząca. Przecież wyjazd po proszek to ważne i pilne zadanie!

Kojarzysz? To przypomnij sobie jeszcze porządki w biurkach, szafach i mycie okien w czasie sesji?

Jak walczyć z prokrastynacją?

Połową sukcesu jest świadomość problemu oraz mechanizmów z nim związanych. Wiedza, że to nie skrzaty leśne uniemożliwia ją osiąganie założonych celów, tylko twój strach oraz – mimo tej całej pracowitej otoczki – LEnistwo przez duże „LE”.

Teraz – specjalnie dla Ciebie – dwie sztuczki:

1. Każdego dnia rano napisz na małej kartce jakie dwie (nie więcej!), ważne dla realizacji twoich celów sprawy chcesz dzisiaj załatwić. Następnie kup pejcz (w decathlonie mają niezłe palcaty) i praktykuj samobiczowanie za każdym razem, gdy – póki rzeczy z kartki są niezałatwione – zabierasz się za „inną pilną sprawę”.

2. Przynajmniej na czas realizacji tych zadań usuń rozpraszacze i wymówki. Wyłącz powiadomienie o nowej poczcie, wiadomości na Facebook oraz nowej promocyjnej ofercie mBanku. U mnie genialnie działa praca w parku czy kawiarni – nie mogę zabrać się za pranie, a każda kolejna kawa kosztuje piniędzory, nie to co w biurze.

Sztuczka premiowa, dla stałych czytelników: trudne, wywołujące uczucie niepewności projekty można oswoić rozpisując przynajmniej kilka pierwszych kroków na zadania. „Znaleźć lepszą pracę” wygląda przerażająco – nie wiadomo od czego zacząć i pewnie nie uda się w jeden dzień. „Napisać CV” brzmi lepiej, a „znaleźć stare CV, zdobyć kilka wzorów z internetu i od znajomych” jest przyjazne i do zrobienia w kilkadziesiąt minut, a przybliża nas do ostatecznego celu.

Jeśli temat jest interesujący – polecam zapoznanie się z innymi pomysłami z książki „Czterogodzinny tydzień pracy” (polecam eBooka lub audiobook w oryginalnej wersji.

antykruchość w życiu i w biznesie