Niepełnosprawni, upośledzeni – mijam ich na ulicy, jadę z nimi w tramwaju, kupuję od nich w Carrefourze. Podziwiam ich, boję się ich. Zdecydowanie ich widok nie pozostawia mnie obojętnym. A gdyby… poznać ich nieco lepiej?
Zawszę, absolutnie zawsze, gdy widzę niepełnosprawnego… poprawia mi to humor (czy to poprawne politycznie?). Myślę coś w rodzaju:
Bucu, co ty masz za problemy. Zdechła ci rybka. Dziunia nie odbiera telefonów. Skasowałeś przypadkiem ważny email. On to ma dopiero wyzwania, np. wsiąść do właściwego tramwaju, gdy nie może go zobaczyć.
Niby wiadomo, a jednak taki reality-check bardzo pomaga. Takie mini-katharsis. Chcesz zobaczyć? Przedstawiam Nicka Vujicica.
A strach? Bo nigdy nie wiem – rzucać się z pomocą, czy nie. Na przystanku stoi niewidoma. Nikogo nie pyta o numer tramwaju, który przyjechał – może na kogoś czeka, inaczej przecież by spytała. No nie..? Albo upośledzona umysłowo Kasia. Podchodzi i się przytula. Aaaaa. Ja się normalnie wcale nie przytulam, a tu… No i stoję jak sparaliżowany. Nooo Igor, czas zacząć się bardziej przełamywać.
Poznajcie Majkę, Majka nie widzi.
Oprowadza po „Niewidzialnej wystawie„, o której przeczytałem na blogu Malviny. Pochodzi ze wsi, straciła wzrok jako nastolatka i trwało kilka lat zanim zdecydowała się przeprowadzić do Warszawy i postarać żyć normalnym życiem. Udało się. Niewysoka, uśmiechnięta. To znaczy tak przypuszczam, bo przez pierwszą godzinę znajomości jesteśmy w tej samej sytuacji. Nic nie widzimy. Przypuszczenia potwierdzają się dopiero na koniec, gdy mrugając jak szalony i zakrywając bolące od światła oczy ręką, opuszczam „mroczną” część wystawy.
Warto było? Tak! Przede wszystkim ze względu na osoby przewodników. Możliwość rozmowy i zadania nurtujących mnie pytań („Jak to robicie, że idziecie chodnikiem prosto, mnie po zamknięciu oczu od razu znosi?”). Jeśli będziesz w Warszawie – poświęć 90 minut. Przedsmak zafundować możesz sobie w domu. Zamknij oczy i idź umyć zęby, a potem zrób sobie herbaty. Powodzenia.
Poznaj Staszka, Stanisław cierpi na porażenie mózgowe
Tak, jest „wykrzywiony”, ale rozmawia prawie zupełnie normalnie. Zagaduje mnie sam. Jesteśmy na wigilijnym spotkaniu pewnej fundacji, dla której czasem udaje mi się coś zorganizować. Po kilku minutach zapominam o jego niepełnosprawności. Zafascynowany słucham historii z zupełnie innego świata.
Zwykły, przeciętnie inteligentny i uzdolniony chłopak. By mógł ukończyć podstawówkę, jego rodzicie musieli nagimnastykować się, umieszczając go w szkole specjalnej z internatem kilkaset kilometrów od domu. Żadna inna nie chciała przyjąć takiego ucznia. Później i tak nastąpił koniec edukacji – opcji kontynuacji po prostu nie było.
Co doskwiera najbardziej? Nuda. Małe miasteczko. Jedne, jedyne warsztaty terapii zajęciowej, gdzie z braku miejsc bardzo trudno się dostać. W programie wyszywanie i inne robótki, zdecydowanie mało fascynujące mojego rozmówcę. Pal sześć, ale nawet gdy coś zrobią, to z powodów ZUSowo-podatkowych, nawet sprzedać im tego nie wolno. Robienie, aby robić – sam chyba wiesz, jak taka sytuacja demotywuje.
Alternatywna rzeczywistość. W środku ludzie tacy sami jak ty i ja. Kontakt nie bolał, a zdecydowanie wzbogacił. I może, mam nadzieję, będę się teraz mniej bał. A ty, zdarzało ci się bać (za strach podstaw też wszystkie nie-do-końca-pożądane-w-takiej-sytuacji-uczucia)? Bardzo jestem ciekaw. Chętnie przekonałbym się, że nie jestem taki do końca nienormalny.
p.s. Wszystkie imiona zmieniłem.