antykruchość w życiu i w biznesie

Wielki eksperyment, czyli olewam siłownię, prawie

Gdyby pół roku temu ktoś powiedział mi, że to napiszę – wyśmiałbym go i pobił przepychaczką do wanny. Ja, entuzjasta ruchu i tężyzny fizycznej, doszedłem do wniosku, że treningi zajmują mi zbyt dużo czasu! Tak oto jestem gotowy do rozpoczęcia eksperymentu – ultra-kompaktowego planu treningowego, mającego pozwolić mi wyłącznie zachować formę.

Dawno się tak nie bałem.

Jak rozpoznać, że ćwiczysz za dużo?

Spójrz czasem na swoje życie z boku. Razu pewnego zacząłem deliberować:

Jak to jest? Pracujesz cztery dni w tygodniu, masz asertywność na poziomie 10, jesteś  über-zorganizowany i ostatnią rzeczą, o jaką można cię posądzić, jest lenistwo lub brak konsekwencji. Wyeliminowałeś też ostatnio sporo bezprzedmiotowych zajęć. Co zajęło ich miejsce?

I jakoś wtedy mój wzrok padł na suszące się na drzwiach rękawice bokserskie. No tak…

Typowy tydzień składał się do niedawna z trzech do pięciu wizyt na siłowni, jednych zajęć pilatesu oraz dwóch sesji joggingu (na luzie, np. w Waszyngtonie, lub Los Angeles). To już całkiem sporo. Tyle, że gdzieś, jakoś, w międzyczasie najpierw zacząłem dodatkowo chodzić dwa razy w tygodniu na boks, a następnie przyszło mi do głowy przygotować się do zawodów biegowych. Tak z dwóch luźnych, zrobiły się cztery ostre treningi biegowe.

Hm, podsumujmy. Średnio dziesięć lub więcej treningów tygodniowo. I ty się zastanawiasz czemu ciągle jeszcze nie widziałeś Kubricka w Narodowym i masz czas na maksymalnie jedną książkę tygodniowo?

Jak zoptymalizować treningi?

Najpierw zadajmy sobie jedno za… bardzo, ale to bardzo ważne pytanie: po co?

  • boks – z ciekawości i żeby trochę nauczyć się bić. Po co więc dwa ciężkie treningi w tygodniu i nauka zaawansowanych technik? Zmieniłem na raz na tydzień, ale  zawsze z krótkim sparingiem, a do tego skupiam się na doskonaleniu podstaw, bez wydziwiania
  • bieganie – miało być dla kondycji i poprawy wydolności sercowo-naczyniowej. Zawody miały być dla zabawy i zobaczenia „jak to jest”. Czemu do jasnej chcę zaraz zapisać się na kolejne i układać następny morderczy plan?  Stop! Dwa-trzy zaplanowane z głową treningi w tygodniu wystarczą. Jako pomoc naukowa pulsometr z Decathlonu za 59 PLN (a już, już byłem blisko takiego wiecie „ze wszystkim” za 1000)

Wreszcie kulturystyka. Tu dopiero jest odjazd. Czy przypadkiem nie jestem już daleko na klasycznej krzywej uczenia się? Tak, że nawet największy wysiłek i skupienie przyniosą niewielkie rezultaty.

Krzywa uczenia się

Po co ja to właściwie robiłem? Start w zawodach? Mogę w każdej chwili bez obciachu stanąć na scenie. Na wygraną bez omki i tak nie mam szans. Siła? Rzeźba? Masa? To już chyba osiągnąłem pięć lat temu. Jeszcze wyraźniejszy kaloryfer? Po co? Aby spotęgować (naprawdę negatywny!) „efekt Goslinga”?

To… tego mam wyluzować? A, kurcze, jak zmaleję?

Godzina tygodniowo, czyli wielki eksperyment

Zaczynam, od poniedziałku 28 Lipca. Wcale nie stopniowo. Jeśli pewna osoba, którą bardzo pozdrawiam i ponownie wyrażam swoją niezmierną radość z tego faktu, mogła z dnia na dzień rzucić palenie, to ja też. Oto plan:

  • tydzień całkowitej przerwy
  • od 4 sierpnia – 2 (słownie dwa), maksymalnie 30 (słownie: trzydziesto) minutowe, składające się z 3 (słownie: trzech) ćwiczeń treningi tygodniowo

Weryfikacja za dwa miesiące. Aby móc określić efekty (spadło? zostało? urosło?) cały się dokładnie sfotografowałem, zważyłem i zmierzyłem. Jest stres, ale i dziwne podekscytowanie. Właśnie zmieniam swoje życie.

Tim Ferris 4 Hour Body orz przyrządy pomiarowe

Eksperyment dedykuję wszystkim „kolegom z widzenia” z siłowni. Tych, których spotykam tam za każdym razem. Może wam też by się przydało?

Learning curve: wikimedia
Szalone laboratorium: David Barnas (Flickr)

antykruchość w życiu i w biznesie