Jak przekonałem się podczas moich tegorocznych podróży, pogoda dość często nie jest jaka, jakbyśmy sobie tego wymarzyli. Grunt to się nie przejmować i mieć wygodne buty, jak mawiał kolega Bigos z Pana Samochodzika. Tak więc w sytuacji niesprzyjającej aury możesz:
1. Nauczyć się nowego słówka, określającego przyczynę tego, że przy marnych +3 stopniach odmarzają ci wszystkie kończyny: damp – zimna wilgloć
2. Wybrać się na krótki wypad w squattersko-grafficiarską okolicę i podziwiać naprawdę imponujące dokonania mieszkańców, którzy w zamian za możliwość mieszkania tam utrzymują wszystkie te dekoracje w świetnym stanie.
3. Zrobić sobie przerwę na kawę podglądając przez okna sąsiadów.
4. Odwiedzić lokalną knajpę, wypić tutejszy Altbier i zagryźć go metką z cebulą, dowiadujac sie przy okazji o wyższości tutejszego systemu napiwkowego nad amerykańskim. Gratyfikacja nie jest oczekiwana domyślnie, a gdy już sami się na nią zdecydujemy – nie powinnna przekraczać 10%, inaczej wychodzimy na wariatów.
5. Wykorzystać wizytę u prawdziwego geeka i w wygodniej bibliotece zapoznać się z najciekawszymi pozycjami z jego kolekcji komiksów (Batman, Year One – dzieło sztuki!).
6. Zignorować huraganowy wiatr i wybrać się na dłuższą przechadzkę zakończoną obżarstwem u libańczyka.
7. Najeść się nadziewanej dyni…
8. …aby następnie, korzystając z wizyty kolegów geeków rozegrać partię kilku gier karcianych, kończąc na konstruowaniu demonta w stylu Cthlulu (na zdjęciu niżej Torsten prezentuje ruch wymarzonych twarzo-macek).
9. Gapić się na padający za oknem śnieg.
Przede wszystkim zaś spędzać czas z daleka od Internetu, na rozmowach o wszystkim i niczym z dawno nie widzianym przyjacielem. Tak właściwie to komu w ogóle potrzebna jest do szczęścia ładna pogoda?