Nie pamiętam gdzie i kiedy dokładnie usłyszałem o soczewkach barwiących, jednak wiedziałem, że chciałbym kiedyś spróbować coś takiego założyć. Kiedy więc jeśli nie teraz? Szczególnie, że zbliżała się pewna impreza i „delikatnie” wyróżniający z tłumu gadżet byłby jak najbardziej na miejscu.
„Jakie są dostępne rodzaje? Skąd mam je wziąć? Jak zakładać, gdy życiu nie nosiłem soczewek?” – mniej więcej takie myśli od razu pojawiły mi się w mojej zorganizowanej głowie. A więc…
Nad rodzajem nie zastanawiałem się długo – stawiałem na tryb wampiryczny. Na początku zawód, gdy po dłuższym czytaniu dowiedziałem się, że nie istnieją soczewki, które pozwoliłyby zupełnie wyeliminować źrenice i uzyskać efekt samych białek oczu. Z jednej strony całkiem logiczne, ale z drugiej liczyłem, że jednak są i byłem trochę zawiedziony.
Zamiast samych białek postawiłem na białą tęczówkę. Google, herbata, google, herbata, google, herbata. MAM! Model „WhiteOut” marki „Crazy Wild Eyes”, zamówione w PunktSoczewek.pl. Zestaw czekał w spokoju do ostatniego piątku, kiedy postanowiłem spróbować założyć chociaż jedną. Zapoznanie się z instrukcją, otwarcie opakowania, umycie rąk, wyjęcie soczewek. Dziesięć minut prób. Porażka. Jak oni to robią?
Sobota 18:00. Teraz, to już na pewno muszę je założyć! Wszystko gotowe, łącznie z lampką wina dla większej weny. Zaczynamy!
Porażka, porażka, sromotna porażka. Idę poszukać instrukcji wideo na youtube. Wracam i po kolejnych kilku minutach osiągam sukces. Yeah!
Przechodzę do lewego oka. Początkowo wydaje mi się że będzie prościej, bo mam w nim jakby mniejszy odruch mrugania, jednak kolejne kilkanaście minut prób nie przynosi rezultatu. Chwila przerwy, dopijam kieliszek wina, słucham muzyki, po czym wracam do dalszy prób i udaje mi się za trzecim razem. Jackpot! Pozostaje tylko: przejrzeć się w lustrze, jak terminator…
…przestraszyć sąsiadki (nie mogły na mnie patrzeć), zrobić pamiątkowe zdjęcie i post na bloga i ruszać w trasę.
Wrażenia z kilkunastogodzinnego noszenia:
- cały czas czuć lekki dyskomfort, do którego jednak stosunkowo łatwo się przyzwyczaić
- mój świat był przykryty bardzo delikatną białawą mgiełką, taki jednoprocentowy filtr, bardzo szybko przestaje być zauważalny
- przy małej ilości światła, gdy rozszerzają się źrenice powstaje śmieszne wrażenie ograniczonego „na okrągło” pola widzenia, gdy przekraczają one granice barwnika mającego przykrywać tęczówke
- część ludzi – mówię zupełnie poważnie – boi się z tobą rozmawiać, albo czuje widoczny dyskomfort
Gwoli ścisłości: sama impreza w tym roku była, w przeciwieństwie do poprzedniego, totalnie nieudana, ale za to nauczyłem się zakładać soczewki! Ściągać też, przyswojenie tej wiedzy w stanie krańcowego wyczerpania o 7:30 rano było nie lada wyczynem.