W momencie, gdy rano otwieram oczy, już żałuję swojej decyzji. Chcę spać! Spływów mi się zachciało. Zniechęcenie mija dopiero po – tradycyjnym już – śniadaniu w McDonald’s. Colorado River wzywa.
Aby zaoszczędzić czasu zabieramy jedzenie do samochodu. Zmuszony jestem więc zamówić bułę, w niej dostaję… jajecznicę w formie krążka oraz kawałek kotleta. Właściwie to nie kotleta, bo gdy poprosiłem o burgera, zszokowana obsługa i przewodnik wyjaśnili europejskiemu barbarzyńcy, że o tej porze burgerów się nie serwuje! Zbity z tropu nieśmiało zapytałem, czym było owo okrągłe brązowe mięsko, które spożywałem wczoraj. Otóż, droga publiczności, to są… parówki w formie kotleta. Starałem się poczuć różnicę w smaku, bezskutecznie.
Wyruszamy spod odwiedzonej już wczoraj Hoover Dam. Jestem zachwycony, bo dopiero z tej perspektywy, od strony dolnego biegu rzeki Kolorado, widać jak jest wielka. Wczoraj – nie mówcie nikomu – byłem nieco zawiedziony.
Spływ trwa kilka godzin, w czasie których podziwiam wspaniałe widoki.
Kąpię się w (naprawdę bardzo) gorących źródłach.
A nawet decyduje się przepłynąć kawałek wpław. W samych gatkach. Temperatura wody – około 10 ºC w nurcie sprawia, że bardzo szybko zawracam w kierunku brzegu.
Gawędzę również z pozostałymi uczestnikami imprezy. Ross z kuriozalnym akcentem z Virginii okazuje się być Deputy Sheriff, czyli takim przedstawicielem amerykańskiego prawa, jaki zatrzymał nas na Florydzie. Proszę go o rozjaśnienie tego nieco zagmatwanego systemu. Pierwsze zdanie było do przewidzenia: w każdym stanie wygląda to inaczej. Summa-summarum moje wiadomości nieco się systematyzują.
State Police lub Highway Patrol spełniają praktycznie zawsze rolę wyłącznie policji drogowej, obecnej tylko poza miastem. Na wsi porządku pilnuje szeryf, podczas gdy w miastach jest zwykle i szeryf, i policja. Różnią się jurysdykcjami. Co ciekawe najczęściej to szeryf jest najważniejszy. Chodzi o społeczną kontrolę urzędu – w przeciwieństwie do komendanta policji, jest to urząd wybieralny. Szeryf-szeryf jest jeden, a jego podwładni (jak Ross) lub panowie, którzy zatrzymali nas na Florydzie nazywają się Deputy Sheriff, czyli pełniący obowiązki.
Z Mindy, researcherką medyczną gawędzę o zawiłościach różnych języków (temat uniwersalny, niemal jak pogoda). Z Mattem-Anglikiem o jego zwiedzaniu świata z pomocą konferencji IT. Z Mikiem i Kate o tym, jak Nowojorczycy zwiedzają świat i USA (nie zwiedzają, bo nie ma sensu). Z zainteresowaniem przysłuchuję się też debacie nt. rozmaitych shows w Vegas. No wiecie David Copperfield, panie z piórami w pupie, Celin Dion. Nieprawdopodobne! Im się to naprawdę podoba!
Wracamy, przede mną ostatnia noc. Regeneruję się więc w Jacuzzi i pora ruszać na miasto!