antykruchość w życiu i w biznesie

Popołudnie i wieczór nad Potomakiem

Waszyngton, szukamy czerwonej linii metra. Jest o wiele schludniejsze i ładniejsze niż nowojorskie, ale też droższe i bardziej skomplikowane – system, który każe wyliczać cenę za przejazd z tabelek przyklejonych na automacie, a na stacji końcowej weryfikuje czy kupiliśmy bilet za odpowiednią kwotę i dopiero wtedy otwiera bramki. Docieramy na Dupont Circle, gdzie wynająłem niewielkie mieszkanie. Okolica bardzo zachęcająca – sporo ambasad, rozmaitych sklepików i knajpek. Szybki prysznic, shake białkowy i czas na zwiedzanie. Kierunek Biały Dom!

Incoming 12

Okolica przez którą idziemy przypomina bogate, średniej wielkości europejskie miasto. Osiedla niewysokich murowanych domów przy zadbanych, zielonych ulicach. Co jakiś czas mały stylowy kościół. W najmniejszym nawet stopniu nie przypomina „kreatywnego syfu” Nowego Jorku.

Around DC 01

Pod Białym Domem jeden wielki plener fotograficzny – dla tabunów turystów i miejscowych nowożeńców. Jest oczywiście jakiś protestant – ten akurat nie zgadza się na bombardowanie Syrii, ale mało kto zwraca nań uwagę.

White House 01 White House 03

Centrum Dowodzenia Światem nie jest specjalnie duże i przywodzi na myśl Belweder. Z przodu, gdzie znajduje się główne stanowisko zdjęciowe, prezentuje się średnio. Dopiero później orientuję się, że wszystkie znane zdjęcia wykonywane są z drugiej strony – od ogrodów i gabinetu owalnego. Tam niestety nie zajrzymy, bo wielkie tereny zielone położone za Białym Domem są w większości zamknięte i otoczone kordonem policji. Może to (podobnie jak opuszczone do połowy amerykańskie flagi) jest wynikiem niedawnej strzelaniny w jednym z waszyngtońskich budynków rządowych.

W dalszej drodze kusi nas lokalna gastronomia, która zachwala zalety polskiej kiełbasy. Chyba chodzi o rozmiar.

Around DC 09

Docieramy kolejno do Washington Obelisk, World War II i Lincoln Memorial. Właściwie to trochę z obowiązku, bo były po drodze – kojarzyłem, że istnieją, ale myśl o ich odwiedzeniu jakoś nie podnosiła mi pulsu. Błąd! To absolutne waszyngtońskie must-see. Weźmy Lincoln Memorial, chyba najbardziej znany z nich wszystkich. Na pewno kojarzycie to miejsce – to przez długi prostokątny basen przed nim biegła do Forresta Gumpa Jenny. Z zewnątrz ma formę greckiej świątyni, w środku kryje proste wnętrze, którego centralną część stanowi znakomicie zaprojektowany pomnik siedzącego Abrahama Lincolna z jedną krótką dedykacją od narodu. Na dwóch sąsiadujących ścianach mamy fragmenty z jego najważniejszych przemówień. Zabrzmi śmiesznie, ale oglądając te miejsca pomyślałem, że dobrze byłoby zostać amerykańskim bohaterem narodowym, by dostąpić zaszczytu upamiętnienia w takiej formie.

Lincoln Memorial 01 Lincoln Memorial 05 Lincoln Memorial 04

W międzyczasie robi się ciemno, a my przez dzielnice rządową obieramy kierunek na Kapitol. Niemal każdy budynek, choćby było to ministerstwo rolnictwa, robi na nas wrażenie. Nikt nie przeszkadza nam w oglądaniu – o tej porze okolica jest praktycznie pusta i martwa. Mijamy instytut Smithsonian i namioty odbywających się tu narodowych targów książki. W oddali widać już pięknie oświetlony budynek kapitolu, do którego po dłuższej (przeznaczonej na zdjęcia) chwili docieramy. Jest prześliczny! Siedzimy dłuższą chwilę na murku i wgapiamy się weń, uroku całemu widokowi dodaje zwisający nad nim księżyc w pełni oraz trzepocząca na wietrze amerykańska flaga.

Around DC 11 The Capitol 02-001

Robi się (bardzo) późno i czas wracać. Idziemy Pennsylvania Avenue, gdzie mogę zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie pod kwaterą główną FBI, potem odbijamy w jedną z bocznych ulic i naszym oczom ukazuje się trzecia z twarzy Waszyngtonu. Tym razem wielkomiejsko-bogata. Ekskluzywne restauracje, kluby i sklepy. Wysokie apartamentowce, a dookoła eleganccy panowie i przystojne panie, w pięknych tutaj toaletach. Prawdopodobnie śmietanka zaludniająca za dnia górne piętra dzielnicy rządowej.

FBI HQ 02

Umordowani docieramy do mieszkania około północy, zasypiam błyskawicznie, myśląc o tym, że bez komórki nie mam budzika. Jestem jednak święcie przekonany, że obudzę się sam z siebie około 8 rano.

antykruchość w życiu i w biznesie