antykruchość w życiu i w biznesie

Biegnąc przez Waszyngton, czyli… teraz Pan ma relaks

Otwieram oczy i oczywiście wbrew moim optymistycznym przewidywaniom na zegarku zamiast kształtnej ósemki dostrzegam wielkie, obleśne dziesięć. Chwila złości, ale zaraz. Czy właśnie nie tego było mi teraz trzeba – w końcu się wyspać i nieco odpuścić. Te genialne wakacje mają jedną małą wadę – napięty program, brak pełnego planu (nierealne) oraz kompletna odmienność Stanów od Europy, powodują, że ciężko jest do końca wyluzować. Zawsze coś trzeba sprawdzić, załatwić, zapamiętać. Tak więc wyluzować… ommmmm… i wtedy w głowie świta mi pewien pomysł.

Przecież zabrałem ze sobą buty do biegania! Nie zastanawiając się dłużej zarzucam szybkie śniadanie i wypadam na kilkunastokilometrowy jogging. Na trasie Biały Dom, wszystkie (włącznie z pominiętymi dnia poprzedniego) miejsca pamięci i Kapitol. Wersja deluxe trasy z wczoraj, tyle, że za dnia.

Poza możliwością poczucia się jak tubylec, miałem możliwość poobserwować co robią waszyngtończycy w pogodne niedzielne przedpołudnie. Biegają, grają w baseball, rugby i czytają gazety siedząc na ławkach. A do tego wiatr we włosach i kołaczące się po głowie myśli:

Aaaa. Biegnę przez Waszyngton, właśnie biegnę przez Waszyngton. Ale abstrakcja! Ha! Zrobiłem to, jestem tu!

Naendorfinowany z uśmiechem przyjmuję ulewę, którą żegna nas stolica USA. Z zainteresowaniem biorę też udział w największej w swoim życiu szopce na kontroli bezpieczeństwa na lotnisku. Poza zdarzającym się sporadycznie i wkurzającym nakazem ściągnięcia butów, miałem przyjemność być poddany skanowaniu nowej generacji. Maszyna rodem z filmu sience-fiction, w której musiałem stać przez kilka z podniesionymi rękoma.

W oczekiwaniu na samolot relacji Washington DC – Fort Lauderdale zafundowałem sobie – tłumacząc, że to przecież doświadczanie kultury – dwa pierwsze prawdziwe amerykańskie pączki z Dunkin Donuts. Takie okrągłe, z dziurą w środku! Yummie!

Leaving 04

antykruchość w życiu i w biznesie